Jak Nazwana Została Śmierć Danusi | Zofia Opalińska, Czyli Śmierć Męża Jest Zawsze Z Winy Żony – Nawet, Gdy Trafi Go Tatarski Miecz. 98 개의 정답

당신은 주제를 찾고 있습니까 “jak nazwana została śmierć danusi – Zofia Opalińska, czyli śmierć męża jest zawsze z winy żony – nawet, gdy trafi go tatarski miecz.“? 다음 카테고리의 웹사이트 https://ppa.charoenmotorcycles.com 에서 귀하의 모든 질문에 답변해 드립니다: https://ppa.charoenmotorcycles.com/blog. 바로 아래에서 답을 찾을 수 있습니다. 작성자 Stało się! 이(가) 작성한 기사에는 조회수 1,403회 및 좋아요 119개 개의 좋아요가 있습니다.

jak nazwana została śmierć danusi 주제에 대한 동영상 보기

여기에서 이 주제에 대한 비디오를 시청하십시오. 주의 깊게 살펴보고 읽고 있는 내용에 대한 피드백을 제공하세요!

d여기에서 Zofia Opalińska, czyli śmierć męża jest zawsze z winy żony – nawet, gdy trafi go tatarski miecz. – jak nazwana została śmierć danusi 주제에 대한 세부정보를 참조하세요

Zofia Opalińska nie jest postacią szczególnie znaną i jej krótkie życie było w sumie dość smutne; ale chciałam o niej powiedzieć, jako o osobie niezmiernie pechowej i skrzywdzonej przez koleje losu, a jednocześnie wiedzącej czego chce i wyrazistej. Zapraszam do słuchania!
ŹRÓDŁA:
\”Wizerunki niepospolitych niewiast staropolskich\” Z. Kuchowicz
\”Żywoty niepospolitych kobiet polskiego baroku\” Z. Kuchowicz
https://pl.wikipedia.org/wiki/Zofia_Opali%C5%84ska
https://pl.wikipedia.org/wiki/Stanis%C5%82aw_Koniecpolski
https://pl.wikipedia.org/wiki/Samuel_Karol_Korecki

jak nazwana została śmierć danusi 주제에 대한 자세한 내용은 여기를 참조하세요.

Śmierć Danusi – Sciaga.pl

“Krzyżacy” jednym z głównych bohaterek są Danusia oraz Jagienka ze Zgorzelic. Po śmierc matki Danusi jej prawną opiekunką zostaje księżna Anna Danuta.

+ 여기에 자세히 보기

Source: sciaga.pl

Date Published: 10/18/2022

View: 6804

Rozdział XXVII – Henryk Sienkiewicz: Krzyżacy

Dopiero w dni dziewięć po wyjeździe Jagienki stanął Zbyszko na granicy Spychowa, ale Danusia była Już tak bliska śmierci, że zupełnie stracił nadzieję, …

+ 여기를 클릭

Source: literat.ug.edu.pl

Date Published: 4/20/2021

View: 8188

Jak została nazwana śmierć Danusi? PLS NA JUTRO …

Jak została nazwana śmierć Danusi? PLS NA JUTRO. Question from @Rubyponycage36or31vp – Szkoła podstawowa – Polski.

+ 여기에 표시

Source: kudo.tips

Date Published: 1/7/2021

View: 4263

Danusia Jurandówna – Wikipedia, wolna encyklopedia

Gdy Zbyszko wpadł w tarapaty po ataku na posła krzyżackiego, Danusia uratowała go przed karą śmierci, narzucając mu na głowę białą chustę (nałęczkę) i …

+ 여기에 더 보기

Source: pl.wikipedia.org

Date Published: 1/30/2021

View: 4794

Historia Zbyszka i Danusi z „Krzyżaków” – streszczenie – Lektury

Danusia również byłą zachwycona. Zbyszko obiecał, że zdobyć dla niej pawie pióra z hełmów krzyżackich i złoży jej u stóp. Chciał pomścić śmierć matki swej …

+ 자세한 내용은 여기를 클릭하십시오

Source: www.bryk.pl

Date Published: 11/13/2022

View: 8625

Streszczenie do Krzyżaków – Zanotowane.pl

Zaniepokojony Zbyszko szedł na spotkanie z ojcem Danusi. Nie wiedział, jak rycerz zareaguje na wiadomość o ich zrękowinach i czy zgodzi się na ślub. Jurand …

+ 더 읽기

Source: zanotowane.pl

Date Published: 8/26/2022

View: 1877

주제와 관련된 이미지 jak nazwana została śmierć danusi

주제와 관련된 더 많은 사진을 참조하십시오 Zofia Opalińska, czyli śmierć męża jest zawsze z winy żony – nawet, gdy trafi go tatarski miecz.. 댓글에서 더 많은 관련 이미지를 보거나 필요한 경우 더 많은 관련 기사를 볼 수 있습니다.

Zofia Opalińska, czyli śmierć męża jest zawsze z winy żony - nawet, gdy trafi go tatarski miecz.
Zofia Opalińska, czyli śmierć męża jest zawsze z winy żony – nawet, gdy trafi go tatarski miecz.

주제에 대한 기사 평가 jak nazwana została śmierć danusi

  • Author: Stało się!
  • Views: 조회수 1,403회
  • Likes: 좋아요 119개
  • Date Published: 2022. 4. 5.
  • Video Url link: https://www.youtube.com/watch?v=TSSq2jMBEHU

Henryk Sienkiewicz: Krzyżacy

Rozdział XXVII

Dopiero w dni dziewięć po wyjeździe Jagienki stanął Zbyszko na granicy Spychowa, ale Danusia była Już tak bliska śmierci, że zupełnie stracił nadzieję, czyją żywą ojcu dowiezie. Zaraz następnego dnia, gdy poczęła nie do rzeczy odpowiadać, spostrzegł, iż nie tylko umysł jej jest zwichnięty, ale że przy tym i ciało ogarnia jakaś choroba, przeciw której nie ma już sił w tym wycieńczonym przez niewolę, więzienie, mękę, i ustawiczny strach dziecku. Może być, że odgłosy zaciekłej walki, jaką Zbyszko i Maćko stoczyli z Niemcami, przepełniły ten kielich przerażenia i że właśnie w tej chwili napadła ją owa choroba, dość że gorączka nie opuszczała jej odtąd prawie aż do końca drogi. Była to nawet poniekąd okoliczność pomyślna, albowiem przez straszną puszczę, wśród niezmiernych trudów, wiózł ją Zbyszko jak martwą, nieprzytomną i o niczym nie wiedzącą. Po przebyciu puszcz, gdy weszli do “zbożnego” kraju, między osady kmiece i szlacheckie, skończyły się niebezpieczeństwa i trudy. Ludzie, dowiadując się, że to wiozą swojackie dziecko, odbite Krzyżakom, a do tego córkę sławnego Juranda, o którym “gądkowie” tyle śpiewali już pieśni po gródkach, dwo-rzyszczach i chatach, prześcigali się w usługach i pomocy. Dostarczano zapasów i koni. Wszystkie drzwi stawały otworem. Nie potrzebował już Zbyszko wieźć Danusi w kolebce między końmi, gdyż silni młodziankowie przenosili ją w noszach ode wsi do wsi tak troskliwie i ostrożnie, jakby jakąś świętość nieśli. Niewiasty otaczały ją najtkliwszą opieką. Mężowie, słuchając opowieści ojej krzywdach, zgrzytali zębami i niejeden nakładał zaraz żelazne blachy, chwytał za miecz, za topór albo za kopię i jechał dalej za Zbyszkiem, by pomścić się “z nawiązką”, bo nie dość wydawało się zawziętemu pokoleniu równo krzywdą za krzywdę zapłacić.

Ale Zbyszko nie myślał w tej chwili o zemście, tylko jedynie o Danusi. Żył między przebłyskami nadziei, gdy chwilowo czyniło się chorej lepiej, a głuchą rozpaczą, gdy stan jej pogarszał się widomie. A co do tego nie mógł się już łudzić. Nieraz z początku podróży przelatywała mu przez głowę zabobonna myśl, że może tam gdzieś po bezdrożach, które przebywali, jedzie za nimi ślad w ślad śmierć i czyha tylko na sposobną chwilę, by się rzucić na Danusię i wyssać z niej ostatek życia. Widzenie to, a raczej poczucie, bywało zwłaszcza wśród ciemnych nocy tak wyraźne, że nieraz porywała go rozpaczliwa chęć zawrócić, wyzwać martwicę, jak się wyzywa rycerza, i potykać się z nią do ostatniego tchu. Ale przy końcu drogi było jeszcze gorzej, czuł bowiem śmierć nie za orszakiem, ale wśród samego orszaku, niewidzialną wprawdzie, ale tak bliską, iż obwiewało ich jej mroźne tchnienie. I rozumiał już, że przeciw temu nieprzyjacielowi na nic męstwo, na nic krzepka dłoń, na nic oręż, że trzeba będzie oddać bezradnie najdroższą głowę na łup bez walki.

I to było uczucie najstraszniejsze, albowiem łączył się z nim żal, niepohamowany jak wicher, bezdenny jak morze. Jakże nie miała jęczeć, jakże nie miała się rwać z boleści w Zbyszku dusza, gdy spoglądając na swoją kochaną, mówił jej jakby z mimowolną wymówką: “Na to żem cię miłował, na tom cię odszukał i odbił, aby cię Jutro ziemią przysypać i nie widzieć cię już nigdy?” A tak mówiąc, spoglądał na jej kwitnące gorączką policzki, na jej mętne, nieprzytomne oczy i znów ją pytał: “Ostawisz mnie? Nie żal ci? Wolisz ode mnie niż ze mną?” l wówczas myślał, że chyba i jemu samemu w głowie się pomiesza, piersi zaś rozpierał mu jakby płacz przeogromny, ale zapiekły i nie mogący wybuchnąć, albowiem tamowała mu ujście i jakaś złość, i jakiś gniew na tę bezlitosną siłę, która wywarła się na niewinne dziecko, ślepa i zimna. Gdyby złowrogi Krzyżak znajdował się wówczas w orszaku, byłby go poszarpał jak dziki zwierz.

Dobiwszy się do leśnego dworca, chciał się zatrzymać, ale tam na wiosnę było pusto. Od stróżów dowiedział się przy tym, że oboje księstwo wybrali się do brata Ziemowita do Płocka, poniechał więc zamiaru jechania do Warszawy, gdzie by dworski medyk mógł dać chorej ratunek. Trzeba mu było ciągnąć do Spychowa, co było straszne, albowiem zdawało mu się, iż wszystko już się kończy i że trupa tylko dowiezie Jurandowi.

Ale właśnie na kilka godzin drogi przed Spychowem padł znów na jego serce jaśniejszy promyk nadziei. Policzki Danusi poczęły blednąć, oczy stawały się mniej mętne, oddech nie tak głośny i mniej pośpieszny. Zbyszko spostrzegł to natychmiast i po niejakim czasie nakazał ostatni postój, aby mogła spokojnie oddychać. Byli o milę może od Spychowa, z dala od mieszkań ludzkich, na wąskiej drodze między polem a łąką, Ale stojąca w pobliżu dzika grusza dawała ochronę od słońca, zatrzymali się więc pod jej gałęziami. Pachołkowie, pozłaziwszy z koni, rozkiełznali je, aby łacniej im było szczypać trawę. Dwie niewiasty najęte do posług przy Danusi i młodziankowie, którzy ją nieśli, znużeni drogą i upałem pokładli się w cieniu i usnęli; tylko Zbyszko czuwał przy noszach i siadłszy tuż na korzeniach gruszy, nie spuszczał z chorej oczu.

A ona leżała wśród popołudniowej ciszy, spokojnie, z przymkniętymi powiekami. Zbyszkowi wydawało się jednakże, że nie śpi. Jakoż gdy na drugim końcu rozległej łąki koszący siano chłop stanął i począł brzękać w kosę osełką, drgnęła lekko i otworzyła na chwilę powieki, po czym przymknęła je zaraz; pierś jej podniosła się jakby głębszym oddechem, a z ust wyszedł ledwie dosłyszalny szept:

– Kwiecie pachnie…

Były to pierwsze niegorączkowe i niebłędne słowa, jakie od początku podróży wymówiła, albowiem z przygrzanej słońcem łąki powiew przynosił istotnie mocną woń, w której czuć było i siano, i miód, i przeróżne pachnące zioła. Więc w Zbyszku na myśl, że przytomność wraca chorej, zadrżało z radości serce. W pierwszym uniesieniu chciał rzucić się do je j nóg, ale z obawy, by jej nie przestraszyć, pohamował się, klęknął tylko przy noszach i pochyliwszy się nad nią, jął wołać z cicha:

– Danusiu! Danusiu!

A ona otworzyła znów oczy; czas jakiś patrzyła na niego, po czym uśmiech rozjaśnił jej twarz i tak samo jako poprzednio w chacie smolarzy, ale daleko przytomniej, wymówiła jego imię:

– Zbyszko!…

I próbowała wyciągnąć ku niemu ręce, ale dla zbytniej słabości nie mogła tego uczynić; on natomiast objął ją ramionami, z sercem tak wezbranym, jakby jej dziękował za jakąś niezmierną łaskę.

– Przebudziłaś się! – mówił. – O, Bogu chwała… Bogu… Po czym zbrakło mu głosu – i przez czas jakiś patrzyli na siebie w milczeniu. Ciszę polną mącił tylko wonny powiew od strony łąki, któren szemrał w liściach gruszy, ksykanie koników w trawach i dalekie, niewyraźne śpiewanie kosiarza.

Danusia spoglądała coraz przytomniej i nie przestawała się uśmiechać, zupełnie jak dziecko, które we śnie widzi anioła. Powoli jednak w oczach jej poczęło się odbijać jakby pewne zdziwienie:

– Gdziem jest?… rzekła.

Wówczas z ust jego wyrwał się cały rój krótkich, przerywanych przez radość odpowiedzi.

– Przy mnieś jest! Pod Spychowem! Do tatusia jedziemy. Skończona twoja niedola! Oj! Danuśko moja! Oj, Danuśko! Szukałem cię i odbiłem. Nie w niemieckiej tyś już mocy. Nie bój się! Zaraz będzie Spychów. Chorzałaś, ale Pan Jezus się zmiłował! Ile było boleści, ile płakania! Danuśko!… Teraz już dobrze!… Nic, jeno szczęśliwość przed tobą. Ej, com się naszukał!… com się nawędrował!… Ej, mocny Boże!… Ej!

I odetchnął głęboko a prawie z jękiem, jakby ostatek ciężaru boleści zrzucał z piersi.

Danusia leżała spokojnie, coś sobie przypominając, coś rozważając, a na koniec spytała:

– Toś ty nie zabaczył mnie?

I dwie łzy, wezbrawszy jej w oczach, stoczyły się z wolna po twarzy na wezgłowie.

– Ja miałbym ciebie zabaczyć! – zawołał Zbyszko. Było zaś w tym stłumionym okrzyku więcej mocy niż w największych zaklęciach i przysięgach, albowiem miłował ją zawsze całą duszą, a od czasu gdy ją odzyskał, stała mu się droższą niż cały świat.

Ale tymczasem zapadła ponownie cisza; w dali jeno chłop przestał śpiewać i jął raz drugi klepać osełką kosę.

Usta Danusi poczęły się znów poruszać, ale szeptem tak cichym, że Zbyszko nie mógł jej dosłyszeć, więc pochyliwszy się, zapytał:

– Co zaś, jagódko, mówisz? A ona powtórzyła:

– Kwiecie pachnie…

– Bośmy przy łące – odrzekł – ale wnet pojedziem dalej. Do tatusia, któren też z niewoli wybawion. I będziesz moja do śmierci. Słyszyszże ty mnie dobrze? i rozumiesz?

Wtem targnął nim nagły niepokój, spostrzegł bowiem, że twarz jej czyni się blada i coraz bledsza, a na twarzy osiadają gęsto drobne krople potu.

– Co ci jest? – spytał z okropnym przestrachem. I uczuł, jak włosy zjeżają mu się na głowie, a mróz przechodzi przez kości.

– Co ci jest? powiedz! – powtórzył.

– Ciemno! – szepnęła.

– Ciemno? Słonko świeci, a tobie ciemno? – zapytał zdyszanym głosem. – Dopiero co mówiłaś przytomnie! Na imię Boskie, rzeknij choć słowo!

Poruszyła jeszcze ustami, ale nie mogła już nawet szeptać. Zbyszko odgadł tylko, że wymawia jego imię i że go woła. Wnet potem wychudzone jej dłonie jęły drgać i trzepotać się po kilim-ku, którym była okryta. Trwało to chwilę. Nie było już się co łudzić – konała!

A on w przerażeniu i rozpaczy począł ją błagać, jakby prośba mogła coś wskórać:

– Danuśka! O Jezu miłosierny!… Poczekaj choć do Spycho-wa! poczekaj! poczekaj! O Jezu! Jezu! Jezu!

Podczas tego błagania rozbudziły się niewiasty i nadbiegli pachołkowie, którzy byli opodal przy koniach na łące. Ale zrozumiawszy od pierwszego rzutu oka, co się dzieje, poklękali i poczęli odmawiać w głos litanię.

Powiew ustał, przestały szemrać liście na gruszy i tylko słowa modlitwy rozlegały się wśród wielkiej, polnej ciszy.

Danusia przed samym końcem litanii otworzyła jeszcze oczy, jakby chcąc spojrzeć po raz ostatni na Zbyszka i na świat słoneczny, po czym zaraz zasnęła snem wiekuistym. *

Niewiasty zamknęły jej powieki, a następnie poszły po kwiaty na łąkę. Pachołcy udali się ich śladem – i tak chodzili w słońcu wśród bujnych traw, podobni do duchów polnych, pochylając się co chwila i płacząc, albowiem w sercach mieli litość i żal. Zbyszko klęczał w cieniu, przy noszach, z głową na kolanach Danusi, bez ruchu i słowa, sam jak martwy, a oni krążyli to bliżej, to dalej, rwąc złoty kaczeniec i dzwonki, i obficie rosnące różowe smółki, i białą, pachnącą miodem drobniczkę. W wilgotnych dołkach znaleźli też lilie polne, a na miedzy przy ugorze janowiec. Aż gdy już mieli pełne naręcza, otoczyli smutnym korowodem nosze i poczęli je maić. Pokryli więc prawie całkiem kwieciem i ziółmi zwłoki zmarłej, nie zasłaniając tylko twarzy, która wśród dzwonków i lilij bielała, cicha, ukojona snem nieprzespanym, pogodna i po prostu anielska.

Do Spychowa nie było nawet i mili, więc po niejakim czasie, gdy im smutek i boleść łzami spłynęły, podnieśli nosze i ruszyli ku borom, od których zaczynały się już Jurandowe ziemie.

Pachołcy wiedli za orszakiem konie. Sam Zbyszko niósł w głowach nosze, a niewiasty, obarczone zbywającymi pękami ziół i kwiatów, śpiewały na przedzie pieśni pobożne – i tak z wolna szli i szli między zieloną łąką a równym, szarym ugorem, jakby jaka procesja żałosna.

Danusia Jurandówna – Wikipedia, wolna encyklopedia

Danusia Jurandówna (właśc. Anna Danuta Jurandówna) – jedna z głównych bohaterek powieści Krzyżacy Henryka Sienkiewicza[1], córka komesa Juranda ze Spychowa. Była opisywana jako niezwykle piękna dziewczyna. Po stracie matki wychowywana przez księżnę mazowiecką Annę Danutę, której była ulubienicą. Na jej dworze śpiewała i grała na lutni. Gdy miała dwanaście lat, stała się obiektem miłości Zbyszka z Bogdańca, który złożył jej rycerskie ślubowanie, że ofiaruje jej trzy pawie czuby z hełmów niemieckich. Gdy Zbyszko wpadł w tarapaty po ataku na posła krzyżackiego, Danusia uratowała go przed karą śmierci, narzucając mu na głowę białą chustę (nałęczkę) i wołając – „Mój ci jest!”. Wkrótce po ślubie ze swym rycerzem, została porwana przez Krzyżaków, którzy w ten sposób chcieli dostać w swoje ręce Juranda. Odbita z rąk krzyżackich przez Zbyszka, zmarła na jego rękach niedaleko Spychowa. Została pochowana w grobie rodowym w gródku spychowskim.

↑ Sienkiewicz H., „Krzyżacy”, Wydawnictwo SBM, Warszawa 2019

Historia Zbyszka i Danusi z „Krzyżaków” – streszczenie

Historia Zbyszka i Danusi z „Krzyżaków” – streszczenie

Zbyszko i Maćko siedzieli w Tyńcu w gospodzie ‘Pod lutym turem” i gawędzili o swoich przygodach, przeżyciach. Wtem przybył posłaniec oznajmiając, iż zaraz pojawi się księżna Anna Danuta z orszakiem.

Faktycznie wkrótce potem pojawiła się księżna Anna. Wyraziła prośbę, by Danusia Jurandówna umiliła im czas swym cudnym śpiewem. Danusia uwielbiała śpiewać i chętnie na to przystała. Śpiewała w takim przejęciu, że o mało co nie straciła równowagi, ale bystry Zbyszko podtrzymał ją. Będąc tak blisko młodej panny zachwycił się jej urodą, śliczną buzią i pięknym głosem. Oczarował go ta istotka tak, że się w niej z miejsca zakochał. Przy wszystkich postanowił złożyć jej śluby rycerskie, czyniąc Danusię wybranką swego serca. Danusia również byłą zachwycona. Zbyszko obiecał, że zdobyć dla niej pawie pióra z hełmów krzyżackich i złoży jej u stóp. Chciał pomścić śmierć matki swej ukochanej. Danusia miała wtedy około 12 lat, ale była bardzo rezolutną panienką. Bardzo jej przypadł do gustu młody, przystojny rycerz.

Dzień później księżna Anna wraz z dworem oraz Maćkiem i Zbyszkiem udali się na nabożeństwo do kościoła. Potem ruszyli w drogę do Krakowa. W drodze Zbyszko pokonał Krzyżaka. Chciał bowiem zerwać pióra z jego hełmu, by zanieść je Danusi. Okazało się, ze to był poseł krzyżacki. Krzyżaka zdołał jednak ocalić Powała z Taczewa wstrzymując kopię Zbyszka. Dwór księżnej dotarł do miasta i udał się do króla z wizytą. Zbyszko już wtedy dzielnie i wiernie służył swym paniom – Danusi i księżnej. U króla poczęła się rozmowa na temat ataku na Krzyżaka. Dzielny Zbyszko wstał i obwieścił, iż to była jego pomyłka. Ale kara miała być surowa – chciano według prawa skazać Zbyszka na śmierć. Wtedy to wyratowała go Danusia zarzucając rycerzowi na głowę białą chustę z okrzykiem: “Mój ci on!”, co oznaczało, iż ma zamiar uczynić go swym mężem i należy mu odpuścić grzechy. Oczywiście po tym wydarzeniu odbyły się zaręczyny Danusi i Zbyszka. Następne spotkanie dwojga zakochanych odbyło się dopiero w trakcie polowania pod Ciechanowem. Tu Zbyszko przyszedł z pomocą de Lorchowi przed rozpędzonym dzikim zwierzem. Ale w potyczce z olbrzymim turem Zbyszko doznaje wielu ran. Wkrótce po tym zdarzeniu Krzyżacy przyszykowali fortel – napisali list do księżnej Anny, by ta przysłała Danusię do ojca – Juranda. Zbyszko i Danusia w tajemnicy pobierają się. Wkrótce Danusia zostaje porwana. Zbyszko wyrusza na poszukiwania ukochanej. Ciągnęły się one bardzo długo, ale w końcu udało mu się odnaleźć swą wybrankę. Gdy ją odnalazł była bardzo słaba, chora, wciąż powtarzała, że się czegoś boi, ale najważniejsze, że żyła. Gdy ruszyli do Spychowa, podczas drogi w końcu zaczęła normalnie mówić. Mimo ogromnej miłości, Danusia wyczerpana zmarła na rękach Zbyszka. Ten wpadł w czarną rozpacz, załamał się po śmierci Danusi. Serce osładzała mu tylko jedna myśl – że Danusia umarła na swej mazowieckiej ziemi, a nie pośród Krzyżaków, że zmarła na rękach ukochanego, a nie gdzieś w lochu krzyżackim.

REKLAMA

Streszczenie do Krzyżaków

Streszczenie do Krzyżaków

TOM PIERWSZY

Rozdział pierwszy

Maćko i Zbyszko z Bogdańca wracają z wojny na Litwie. Do tynieckiej gospody „Pod Lutym Turem”, w której zatrzymali się na postój, przybywa księżna mazowiecka Anna Danuta, z dworem.

W tynieckiej gospodzie „Pod Lutym Turem” podczas wieczerzy zebrali się mieszczanie krakowscy, przysłuchujący się opowieści starego rycerza, który przez kilka lat walczył na Litwie i brał udział w zwycięskiej obronie Wilna przed Krzyżakami. Mężczyzna przestawił się jako Maćko z Bogdańca herbu Tępa Podkowa. Towarzyszył mu młodzieniec o długich włosach i wesołych oczach. Goście zaczęli wypytywać ich o piękno litewskich panien. Zbyszko przyznał, że są cudnej urody, a spośród nich wyróżnia się żona księcia mazowieckiego Henryka, Ryngałła, którą niegdyś obrał za panią serca i ślubował jej wierność. Kiedy okazało się, że księżna otruła męża, poprosił pustelnika o zwolnienie z przysięgi, obiecując sobie, że wybierze nową damę, którą poślubi. Zamierzał również zdobyć pas królewski podczas turnieju zorganizowanego przez króla po narodzinach potomka. Dalszą rozmowę przerwał dobiegający z zewnątrz hałas. Po chwili pojawił się pachołek, zapowiadając, że w gospodzie zatrzyma się na odpoczynek księżna Anna Danuta.

Rozdział drugi

Anna Danuta prosi jedną z dwórek, Danusię, by zaśpiewała. Zbyszko jest zachwycony dziewczyną. Ratuje ją przed upadkiem z ławy. Księżna godzi się, aby młodzieniec został rycerzem Danusi. Zbyszko składa przysięgę, że złoży u stóp swojej damy trzy czuby z pawich piór z hełmów Krzyżaków.

Do izby weszła Anna Danuta z dworem. Maćko i Zbyszko, pokłoniwszy się, chcieli opuścić pomieszczenie, lecz kobieta zatrzymała ich, pytając, skąd przybywają. Usłyszawszy, że jadą z Wilna, ucieszyła się, wypytując o brata. Rycerz z Bogdańca odparł, że Witold nie mógł przyjechać do Krakowa, ponieważ przygotowuje się do wyprawy na Tatarów, lecz przesłał parze królewskiej srebrną kołyskę. Zasiedli do uczty, a można pani poprosiła, żeby Danusiarozweseliła zebranych piosenką. Na ławie stanęła śliczna dziewczynka z lutnią, uniosła główkę i zaczęła śpiewać srebrzystym głosem. Zbyszko spojrzał na nią z zachwytem i zaczął wypytywać jednego z dworzanów, Mikołaja z Długolasu, kim jest dwórka. Dowiedział się, że to córka Juranda ze Spychowa, która po śmierci matki została oddana pod opiekę Annie Danucie. Nagle jeden z siedzących na ławie rybałtów wstał i Danusia zachwiała się. W tej samej chwili Zbyszko skoczył ku niej i chwycił na ręce, chroniąc przed upadkiem. Postawił ją przed księżną i przyklęknąwszy poprosił, aby Jurandówna została damą jego serca. Rozbawiona kobieta zapytała dziewczynkę, czy chce mieć swojego rycerza. Danusia radośnie się zgodziła i Anna Danuta zwróciła się do Zbyszka z pytaniem, co ślubuje swojej wybrance.

Młodzieniec z powagą oświadczył, że po przybyciu do Krakowa powiesi na gospodzie pawęż, na której każe wypisać, że Danuta Jurandówna jest najpiękniejszą i najcnotliwszą ze wszystkich panien, a każdego, kto zaprzeczy, wyzwie na pojedynek. Zamierzał również złożyć u jej stóp trzy czuby z pawich piór z niemieckich hełmów. Danusia podała mu swoje rękawiczki, które przycisnął do ust, po czym ucałował jej rączki. Wtedy do gospody weszło trzech zakonników z koszami pełnymi przysmaków, by zaprosić księżnę na mszę do opactwa. Młodzieniec przebrał się w zbroję i stanął w drzwiach, wzbudzając zachwyt wszystkich.

Maćko z dumą opowiadał, jak ponad rok temu bratanek wyzwał na pojedynek pewnego młodzika, który zakpił z chłopięcego wyglądu. Pokonał rywala i zatrzymał jego dobytek, łącznie ze skrzyniami ze strojną odzieżą. Księżna poprosiła, aby Danusia i jej rycerz zasiedli przy stole naprzeciw niej i jedli wedle zwyczaju z jednej misy. Podczas uczty młodzieniec usługiwał dziewczynce, karmiąc ją najtłustszymi kawałkami kiełbasy. Po biesiadzie zaczęto nalewać wino, a później wniesiono garncówki orzechów. Zbyszko kruszył między palcami łupiny i podawał wybrance smakołyki.

Rozdział trzeci

Dwór księżnej Anny Danuty wraz z rycerzami z Bogdańca udaje się do klasztoru w Tyńcu na poranne nabożeństwo. Wdrodze zakonnik opowiada im legendę o Walgierzu Wdałym. Zbyszko modli się o rychłą wojnę z Krzyżakami. Opat przypomina objawienia świętej Brygidy o końcu potęgi Zakonu.

Opactwo w Tyńcu mieściło się na wzgórzu i zachwyciło przyjezdnych wspaniałością. Na prośbę księżnej jeden z zakonników opowiedział legendę o Walgierzu Wdałym. Za czasów pogańskich żył na tych ziemiach możny grabia, którego zwano Walgierzem Wdałym. Cały kraj należał do niego, a wszyscy panowie byli jego wasalami. Znany był ze swej siły i urody. Pewnego razu przebywał na dworze króla francuskiego, gdzie zakochała się w nim królewna Helgunda, którą ojciec zamierzał oddać do zakonu. Panna uciekła z ukochanym do Tyńca, ale żyli w grzechu, ponieważ żaden ksiądz nie chciał udzielić im chrześcijańskiego ślubu. W tym czasie w Wiślicy rządził Wisław Piękny z rodu króla Popiela. Walgierz pokonał go i przywiózł jako jeńca do Tyńca. Helgunda zakochała się w więźniu, związała Walgierza i oddała ukochanemu, który zabrał go do swojego zamku. Tam piękny śpiew jeńca usłyszała Rynga, siostra Wisława i uwolniła go, a ten, zabiwszy Wisława i Helgundę, powrócił do Tyńca.

Po śmierci cierpiał męki piekielne i często pojawiał się w opactwie jako duch. Tymczasem dwór Anny Danuty zbliżyli się do bramy klasztornej, gdzie czekał na nich orszak zakonników i szlachty. Opat powitał księżnę, dając jej w podarunku małą złotą puszką z relikwią. Odezwały się dzwony rozpoczynające mszę. Zbyszko, klęczący przed stallami, zerkał na Danuśkę i zastanawiał się nad wypełnieniem ślubów w czasach, kiedy nie było żadnej wojny, a pawie pióra nosili jedynie panowie niemieccy. Zaczął się modlić do Boga o wojnę z Krzyżakami.

Jego ufność w szybkie wysłuchanie prośby wzrosła, gdy usłyszał rozmowę opata z księżną. Anna Danuta, doznawszy ogromnych krzywd rodzinnych ze strony Niemców, nienawidziła ich z całego serca. Skarżyła się na postępowanie Krzyżaków, którzy pozornie zachowywali pokój, a nadal napadali na zamki i grabili ziemie. Mikołaj z Długolasu zaczął opowiadać o świętych relikwiach, dzięki którym Zakon zyskał potęgę. Opat przyznał, że wojna będzie ciężka. Miał jednak nadzieję, że Bóg, mając dość przelanej chrześcijańskiej krwi, odwróci się od Krzyżaków, tak jak przepowiadały to objawienia świętej Brygidy wieszczące również koniec Zakonu Krzyżackiego.

Rozdział czwarty

Księżna Anna z dworem oraz rycerze z Bogdańca wyruszają w drogę do Krakowa. Zbyszko dostrzega Krzyżaka i wyzywa go na pojedynek. Okazuje się, że zaatakował posła krzyżackiego Kunona Lichtensteina. Niemiec zgadza się zapomnieć o zajściu pod warunkiem, że młodzieniec upokorzy się przed nim i poprosić o wybaczenie. Zbyszko nie godzi się na to. Dwór księżnej dociera do Krakowa. Powała dowiaduje się, że młodemu rycerzowi grozi śmierć za obrazę majestatu posła. Na uczcie u króla Lichtenstein oskarża Zbyszka, który zostaje pojmany i osadzony w wieży. Maćko poprzysięga zemstę Kunonowi i wyrusza do Malborka z listem do wielkiego mistrza, aby wstawił się za skazańcem.

Wieczorem wyruszyli do Krakowa. Maćko i Zbyszko jechali obok kolasy, w której siedziała księżna z Danusią, Ofka i Mikołaj z Długolasu. Stary rycerz był pewien zwycięstwa w wojnie z Krzyżakami i zapewniał, że rycerze Zakonu nie są tak waleczni, jak się o nich mówi. Był przekonany, że Bóg, którego potęga jest ogromna, stanie po stronie polskiej. Słowa te uspokoiły Annę. Nagle Maćko dojrzał w oddali jakiegoś potężnego człowieka i razem z bratankiem wyjechali mu na spotkanie. W pewnej chwili Zbyszko zatrzymał się i zaskoczony ujrzał za mężczyzną kilkunastu konnych, na czele których jechał rycerz w zbroi i płaszczu z krzyżem, a na głowie miał hełm z pawimi piórami. Młodzieniec, przekonany, że jego modlitwy zostały wysłuchane, wydał rodowy okrzyk i ruszył na Krzyżaka. Ten z niedowierzeniem patrzył na wymierzony w siebie atak. Nagle jakaś ogromna siła wyłamała kopię z rąk Zbyszka i zatrzymała jego konia. Olbrzymi jeździec powiedział, że młodzian chciał uderzyć w posła niemieckiego i obraziwszy w ten sposób majestat króla, zostanie oddany pod sąd. Tymczasem nadjechał Maćko i choć rozumiał, że Zbyszko postąpił nierozważnie, był gotów bronić bratanka. Nieznajomy przedstawił się jako Powała z Taczewa, a oni pochylili głowy przed najsławniejszym rycerzem w Królestwie. Rycerz poradził, aby młodzieniec poprosił komtura o zapomnienie całej sprawy. Zbyszko odparł, że nigdy nie będzie błagał Krzyżaka o łaskę. Maćka rozgniewał upór chłopaka i postanowił sam poprosić o przebaczenie dla zapalczywego młodzika. Zbliżył się do rycerza krzyżackiego, który obojętnie przysłuchiwał się rozmowie, i przemówił do niego po niemiecku.

Twarz komtura nawet nie drgnęła. Patrzył pogardliwie na starca, a w nim odezwała się dumna natura. Wzburzenie szlachcica dostrzegł Powała i postanowił mu pomóc. Powiedział, że rycerzowi nie godzi się wojować z wyrostkami, na co Lichtenstein nie odpowiedział i odjechał. Rycerz z Bogdańca, obrażony zachowaniem Krzyżaka, poprzysiągł, że odnajdzie go i pomści zniewagę. Powała ruszył za posłem i przez chwilę rozmawiali z ożywieniem. Późniejpolski rycerz wrócił do Maćka i przekazał, że Niemiec nie będzie domagał się kary dla Zbyszka, jeśli obaj ze stryjem pokłonią się przed nim i z gołymi głowami poproszą o przebaczenie. Młodzieniec odparł, że nie potrafiłby znieść takiej hańby, a stryj go poparł.

Powała liczył, że uda mu się wstawić u króla za skazańcem. Pełni nadziei ruszyli ku dworowi księżnej Anny Danuty. Zbyszko stanął przy Danusi i zaczął jej opowiadać, że ze wzgórza widać już Kraków. Poseł niemiecki czekał, obserwując zachowanie szlachciców, lecz przekonawszy się, że nie mają zamiaru prosić go o łaskę, zaczął się żegnać. Wyraził nadzieję, że spotkają się również w innych okolicznościach, a Powała, wyczuwając groźbę, rzekł półgłosem, że chętnie zdjąłby Krzyżaka z konia ostrzem kopii, a później zaczął rozmawiać z księżną, którą znał, nie wspominając o przykrej przygodzie Zbyszka.

Młodzieniec, słysząc opowieść szlachcica o jego pojedynkach, zerwał sporą gałąź z drzewa i na oczach Anny Danuty i Danuśki wycisnął z niej sok. Wszyscy zaczęli wychwalać siłę rycerzyka, a Maćko zasępił się na myśl, jaka kara może czekać bratanka. Tymczasem Powała z Taczewa pochylił się ku księżnej i opowiedziawszy jej o zajściu z posłem, poprosił, żeby go poparła, kiedy będzie wstawiał się za młodzieńcem. Anna Danuta, zasmucona wiadomością, poradziła, aby rycerz udał się do królewskiej siostry, księżnej Aleksandry.

Zbliżyli się do Krakowa, a gościniec zaroił się od ziemian jadących do miasta. Księżna postanowiła namówić Zbyszka, by dołączył do jej dworu, licząc, że dzięki temu uniknie srogiej kary. Młodzieniec z radością zgodził się na to, ciesząc się, że będzie blisko Danuśki. Rycerze z Bogdańca zaczęli podziwiać miasto, tak różne od grodów, które mijali w drodze powrotnej z Wilna. Powała zaprowadził ich do swojego domu i udał się na zamek. Wrócił późno i zatroskany poinformował Maćka, że z rozmowy z kanonikiem wynikało, że winnemu za zniewagę posła grozi ścięcie.

Następnego dnia udali się na poranną mszę do katedry. Maćko, który wrócił z dworu Witolda, zaczął opowiadać o nowej wyprawie wojennej przeciwko Tymurowi Chromemu, którego imię budziło grozę. Jedynie stuletni Wojciech z Jagłowa ostudził zapał szlachty, mówiąc, że do królowej przemówił wizerunek Chrystusa i ostrzegł ją przed wojną. Rozmowę przerwało nadejście Kunona Lichtensteina, który wrócił z Tyńca. Niemiec nie rozpoznał Maćka ani Zbyszka. Odezwały się dzwony i wszyscy weszli do katedry na mszę. Nadszedł król Władysław, a za nim z zakrystii pojawiła się Jadwiga. Zbyszko z zachwytem wpatrywał się w piękną twarz królowej, zapominając o grożącym mu niebezpieczeństwie. Po nabożeństwie z nakazu księżnej miał podczas uczty usługiwać jej i Danusi, licząc na to, że zjedna sobie przychylność króla. Rycerz ucałował ręce Anny Danuty, a na widok damy serca, jak przystało, wydał okrzyk zachwytu. Mikołaj z Długolasu żartobliwie nazwał dziewczynkę „skrzatem”, czym obraził jej rycerza. Księżna uspokoiła jednak zapalczywego młodzieńca. Śniadanie było gotowe i zaproszeni poszli do komnat królewskich. Jeden z trefnisiów udawał brzęczenie pszczoły i kiedy Lichtenstein zaczął klepać się w łysinę, Zbyszko wybuchnął śmiechem. Krzyżak, zauważywszy pomyłkę, zapłacił kuglarzowi dwa skojce i kazał mu odejść. Potem zwrócił się do króla Władysława, mówiąc, że ziemię dobrzyńską obsiadły trutnie. Ten żart oburzył polskich rycerzy, którzy zaczęli między sobą rozprawiać o możliwości przepędzenia Krzyżaków. Kuno, rozumiejący polską mowę powiedział, że w kraju panują pogańskie obyczaje.

Usłyszawszy to rycerze poczerwienieli z gniewu i podnieśli się z miejsc, a Zawisza Czarny zarzucił Krzyżakowi, że hańbi polski naród. Lichtenstein ze spokojem odparł, że Polacy nie potrafią uszanować posła i dlatego nazwał ich poganami. Po czym opowiedział o zajściu pod Tyńcem, którego autentyczność musiał potwierdzić Powała. Na twarzy króla pojawił się gniew, a rycerze poczęli wołać „hańba”. Wtedy odezwał się Zbyszko, mówiąc, że to on napadł na posła. Kasztelan krakowski zobowiązał się przeprowadzić sąd nad winowajcą, aby wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Nakazał zamknąć Zbyszka w wieży, tymczasem Powała próbował usprawiedliwić go przed zebranymi. Zawstydzony młodzieniec oddał się w ręce zamkowych łuczników. Tymczasem Danusia, widząc, co się dzieje, rozpłakała się, zwracając uwagę Jagiełły.

Księżna Anna Danuta zaczęła wyjaśniać władcy przyczynę zajścia, padając ze swą podopieczną na kolana przed Władysławem. Król, wzruszony błaganiem dwórki, uznał, że to poseł powinien darować winę. Kuno odparł, że jako zakonnik przebacza Zbyszkowi, lecz jako poseł czuje się zniesławiony i rozwiązanie sprawy pozostawił prawu. Po jego słowach zapadło głuche milczenie. Do wieczora wszyscy rycerze zaczęli skłaniać się ku rycerzykowi z Bogdańca i szukali sposobu, by uzyskać dla niego ułaskawienie. Wielu obracało gniew ku posłowi, zapowiadając, że po jego powrocie do Malborka nadarzy się okazja, by wyzwać go na pojedynek. Tego samego dnia Powała odwiedził Zbyszka w lochu, opowiadając mu o rozpaczy Danusi, co wzruszyło młodzieńca.

Rycerz z Taczewa zamierzał prosić Lichtensteina o łaskę i miał nadzieję, że stryj skazańca również zjedna serce posła. Maćko został jednak przyjęty przez Krzyżaka pogardliwie, po czym udał się do króla. Prosił o łaskę dla bratanka, którego kochał jak rodzonego syna i na którym kończył się ich ród. Przypomniał zasługi swoje i młodzika podczas obrony Wilna, prosząc, aby zamiast chłopaka został ukarany on. Przemowa ta wzruszyła władcę, lecz w tej chwili pojawił się poseł, który wręczył pisemną skargę na Zbyszka. Nazajutrz Powała przed sądem kasztelańskim robił wszystko, by umniejszyć winę skazańca. Kasztelan krakowski wydał ostateczny wyrok, a Zbyszko pogodził się z wolą boską. Lichtenstein zbliżył się do Zawiszy i wyjaśnił mu, że tylko wielki mistrz mógłby odpuścić zniesławienie posła. Zawisza potępił jednak zachowanie Niemca.

Wieczorem herold ogłosił wyrok. Maćko zdołał wyprosić, aby egzekucja odbyła się później. Stary rycerz codziennie odwiedzał bratanka. Zbyszko za każdym razem wypytywał o to, co się dzieje na dworze, żałując, że nie stanie do kolejnej wojny. Tymczasem obie księżne nie mogły zapomnieć o jego nieszczęściu. Aleksandra napisała do mistrza krzyżackiego list z prośbą, by wstawił się za skazańcem do króla.Dostarczenia pisma podjął się Maćko. Nazajutrz po jego wyjeździe przyszła do Zbyszka księżna Anna z Danusią. Młodzieniec zaczął prosić dziewczynkę, aby zaśpiewała pieśń, którą słyszał w Tyńcu. Danusia zaczęła śpiewać, lecz rozpłakała się, a Zbyszko wziął ją na ręce zrozpaczony niemożnością poślubienia dziewczyny.

Rozdział piąty

Królowa Jadwiga rodzi córkę. Po kilkunastu dniach dziecko umiera. Siedemnastego lipca umiera królowa. Cały kraj pogrąża się w żałobie. Zapomniany przez wszystkich Zbyszko nadal przebywa w celi więziennej. Z Prus wraca Maćko, bowiem zraniony przez Niemców, nie dotarł do Malborka. Przez ten czas kurował się w Spychowie dzięki pomocy Juranda. Kasztelan krakowski wyznacza dzień egzekucji Zbyszka. Młodzieniec staje przed pomostem i wtedy Danusia zarzuca mu na głowę białą nałęczkę i ratuje przed śmiercią. Zgodnie ze zwyczajem odbywają się zrękowiny młodych.

Pod wieczór dwudziestego pierwszego czerwca w mieścierozeszła się pogłoska o nagłym zasłabnięciu królowej. Wezwani medycy czuwali przez całą noc przy Jadwidze, a kasztelan krakowski wysłał gońców po króla. Nazajutrz, w niedzielę, odbyły się msze w intencji chorej. Po wielu godzinach w głównej bramie zamkowej pojawił się biskup z orszakiem, by przekazać poddanym, że Jadwiga urodziła córkę. Następnego ranka nadeszły kolejne niepokojące wieści o stanie zdrowia monarchini. W kościołach składano wota i ofiary w intencji królowej i królewny. Rozsyłano gońców do cudownych miejsc, a w Krakowie odbywały się uroczyste procesje.

Trzynastego lipca dzwony żałobne oznajmiły śmierć dziecka. W piątek siedemnastego lipca między ludem zaczęła krążyć wiadomość, że Jadwiga kona. O godzinie trzynastej odezwał się dzwon na wieży katedralnej i po chwili rozdzwoniły się dzwony w całym mieście. Na wieży ukazała się czarna chorągiew i wszyscy dowiedzieli się, że królowa zmarła. Ponury smutek padł na cały kraj; zastanawiano się, czy król nadal będzie panował, czy też powróci na Litwę.

Przepowiadano rychłą wojnę z Zakonem, którą do tej pory powstrzymywała Jadwiga. Lichtenstein, nie czekając na powrót Władysława, wyruszył do Malborka, aby jak najprędzej przekazać smutną nowinę wielkiemu mistrzowi i kapitule. Jagiełło wrócił do Krakowa w wielkiej rozpaczy. W pierwszej chwili oznajmił, że nie chce już sprawować władzy bez królowej i wróci na Litwę, potem popadł w odrętwienie, żałując, że w ostatnich godzinach nie był przy małżonce. Tymczasem trwały przygotowania do pogrzebu Jadwigi. Z całego kraju do miasta ściągały tłumy panów, szlachty i ludu. Ciało królowej wystawiono w katedrze, w której nieustannie odprawiano nabożeństwa. Lud widział w niej świętą i przy trumnie zjawiali się kalecy, chorzy i opętani, a wieść o cudach ściągała jeszcze większe tłumy. O Zbyszku zupełnie zapomniano, a on z żalem opłakiwał w celi zmarłą panią. Przez całe tygodnie trwały uroczystości pogrzebowe, tymczasem młodzieniec przez ten czas czuł się jak zwierzę schwytane w klatkę.

Od śmierci Jadwigi nikt go nie odwiedzał. Po dwóch miesiącach zaczął wątpić w powrót Maćka. Zbliżała się jesień i pewnego dnia w więzieniu pojawił się stary rycerz. Okazało się, że po przekroczeniu granicy został postrzelony z kuszy przez Niemców i uszedł z życiem dzięki Jurandowi ze Spychowa. Nie dojechał do Malborka, ponieważ został okradziony podczas napadu i stracił list. Od tego czasu pluł krwią i przypuszczał, że szybko umrze. Jurand nakazał mu zdobyć nowe pismo od księżnej i obiecał, że jeden z jego niemieckich jeńców zawiezie je do mistrza krzyżackiego.

Maćko liczył, że po wyjeździe posła Zbyszko zostanie uwolniony, lecz kasztelan musiał dopilnować wykonania wyroku. Król przebywał obecnie na Rusi, a księżna Anna zajmowała się chorą Danusią. Wiadomość ta przygnębiła Zbyszka. Zaczął prosić stryja, by udał się do kasztelana i na dwanaście niedziel uzyskał pozwolenie na opuszczenie więzienia, by zemścić się na Kunie. Maćko wrócił nazajutrz o zmroku z wieścią, że kasztelan zgodził się wypuścić skazańca na dwa tygodnie. Księżna, która także wstawiła się za młodzieńcem, uniosła się gniewem i urażony kasztelan kazał wybudować pomost na rynku. Egzekucja miała się odbyć za dwa – trzy dni. Zrozpaczony stryj poradził, aby bratanek opuścił więzienie w jego ubraniu i po ucieczce natychmiast wyruszył do księcia Witolda.

Zbyszko nie zgodził się na pomysł stryja, ponieważ nie chciał zhańbić swojego rodu. Następnego dnia na rynku zaczęto wznosić rusztowanie. Księżna Anna przez cały czas szukała ratunku dla Zbyszka, a ksiądz Stanisław przygotował młodzieńca na śmierć i namaścił go Ostatnimi Sakramentami. Nadszedł dzień egzekucji. Od wczesnych godzin porannych na rynek ściągały tłumy. Obok pomostu stała trumna obita suknem. Największą ciekawość wzbudzał Powała z Taczewa, który stojąc w pierwszym szeregu, trzymał w ramionach ubraną na biało Danusię z rucianym wianuszkiem na włosach. Wzruszenie ogarniało wszystkich na widok zapłakanej twarzyczki dziewczęcia i coraz głośniej mówiono o nieugiętości kasztelana krakowskiego. Wyprowadzono skazańca, przed którym szło bractwo pogrzebowe. Zbyszko pocałował krucyfiks i podniósł pęk chabrów rzuconych mu przez jakąś dziewczynę. Tłum był coraz bardziej wzburzony, padały gniewne słowa przeciwko Krzyżakom. Młodzieniec stanął przy rusztowaniu, kiedy nagle przystąpił ku niemu Powała z Danusią i zatrzymał pochód. Podał skazańcowi dziewczynę, a ta zarzuciła mu na głowę biały welon i zaczęła głośno wołać: „Mój ci jest! Mój ci jest!”. Powała wraz ze znamienitymi rycerzami udali się do kasztelana, który wyszedł na krużganek i położył rękę na główce dziewczęcia, a wówczas murami zamku zatrzęsły radosne okrzyki zebranych. Danusia i Zbyszko upadli do nóg księżnej, która zapowiedziała, że natychmiast odbędą się zrękowiny młodych, lecz Jurand ze Spychowa musi pobłogosławić pokładziny.

Rozdział szósty

Maćko i Zbyszko rozmawiają o dalszych planach. Stary rycerz źle się czuje, postanawia więc wrócić do Bogdańca i odzyskać zastawione ziemie. Rycerze ofiarowują Zbyszkowi dary w dowód sympatii. Do miasta przybywa Jurand.

U kupca Amyleja Maćko i Zbyszko naradzali się, co robić. Starzec chciał wracać do Bogdańca, aby za łupy zdobyte na Litwie wykupić zastawiony majątek. Sądził, że tym razem nie uniknie śmierci, ponieważ między żebrami utknął mu grot strzały. Zbyszko pragnął ruszyć z dworem księżnej, by jak najdłużej towarzyszyć Danusi, lecz wiedział, że jego obowiązkiem jest towarzyszyć stryjowi. Ku zadowoleniu Maćka zamierzał najpierw odbudować gród, a dopiero później jechać do Warszawy lub Ciechanowa, by tam dostać pas rycerski obiecany mu przez Annę Danutę. Później chciał się zemścić na Lichtensteinie i wypełnić śluby dane Danusi. Nieoczekiwanie do izby weszło dwóch Turków, którzy oznajmili, że Zawisza podarował ich młodzieńcowi. Po chwili pojawił się Zawisza Czarny w towarzystwie Powały.

Pan z Taczewa ofiarował Zbyszkowi bogaty kropierz na konia. Za nimi przyszli inni rycerze i każdy przyniósł bogaty podarunek. Młodzian, uszczęśliwiony dowodami szczerej przyjaźni, opowiadał o wyjeździe. Zaczęto rozmawiać o przegranej bitwie księcia Witolda pod Worsklą, podczas której zaginął Spytko z Melsztyna. Klęska Litwinów stanowiła zagrożenie dla Królestwa. Obawiano się, że Krzyżacy zbratają się z Tatarami i razem uderzą na Polaków. Rycerze pożegnali się i wyszli, a w jakiś czas później przybył dworzanin księżnej Anny z wiadomością, że w drogę wyruszą dopiero rankiem, ponieważ do miasta przyjechał Jurand.

Rozdział siódmy

Zbyszko poznaje ojca Danusi. Jurand nie wyraża zgody na ślub córki z młodzieńcem.

Jurand ze Spychowa zjawiał się z wizytą u księżnej Anny Danuty, kiedy ogarniała go tęsknota za córką. Na widok dziewczynki zawsze odczuwał żal, ponieważ Danusia coraz bardziej przypominała mu zmarłą żonę. Księżna wielokrotnie namawiała go, by zapomniał o zemście, a książę ofiarował mu urząd miecznika. Jurand po kilku dniach tracił ochotę do życia i wracał do Spychowa, by ponownie swą rozpacz zatopić w krwi wroga. Niemcy, przerażeni zawziętością polskiego rycerza, organizowali wyprawy na jego gród, lecz każda kończyła się ich klęską.

Zaniepokojony Zbyszko szedł na spotkanie z ojcem Danusi. Nie wiedział, jak rycerz zareaguje na wiadomość o ich zrękowinach i czy zgodzi się na ślub. Jurand czekał na niego w krzywej komnacie. Danusia ucieszyła się na jego widok, a młodzian zbliżył się i pokłonił przed jej ojcem. Mężczyzna w milczeniu wskazał mu ławę i po chwili zapytał, czy chciał się pojedynkować z posłem krzyżackim dla Danusi.

Zbyszko, wyczuwając nienawiść Juranda do Niemców, poprzysiągł im zemstę i spytał, czy Jurand nie jest przeciwny jego zrękowinom z dziewczyną. Rycerz ze Spychowa ocknął się z odrętwienia i ze smutkiem rzekł, że nie odda mu córki. Zbyszko, usłyszawszy to, oniemiał, a Danusia, przytuliwszy główkę do kolan ojca, zapowiedziała, że się rozpłacze. Młodzian zapytał, czy Jurand chce się sprzeciwić woli boskiej, ale usłyszał, że jeśli taka będzie wola Boga, to rycerzyk poślubi Danusię, lecz ojciec nie może im dać im błogosławieństwa; po czym wyszedł z córką na rękach.

Rozdział ósmy

Dwór Anny Danuty wraz z rycerzami z Bogdańca wyrusza do Ciechanowa. W drodze Maćko zaczyna chorować i razem ze Zbyszkiem odłączają się od orszaku księżnej mazowieckiej.

Następnego dnia Jurand zgodził się, aby Zbyszko służył Danusi. Młodzieniec zauważył, że rycerz odnosi się do niego życzliwie; próbował zbliżyć się do niego. Jurand rozmawiał z nim chętnie, lecz nie zdradził przyczyn swej odmowy. Księżna Anna pocieszała Zbyszka, mając nadzieję, że dotrzyma danego dwórce słowa, a z czasem przekona do siebie jej ojca.

W czasie drogi Maćko rozchorował się, dlatego musieli odłączyć od dworu mazowieckiego, by nabrał sił. Młodzian pożegnał się z narzeczoną, przysięgając służyć jej wiernie. Danusia objęła go i nie chciała podróżować dalej bez niego, a Jurand życzył mu szczęścia we wszystkim. Zbyszko starał się dowiedzieć od stryja czegoś o tajemnicy rycerza ze Spychowa, lecz ten dostał silnej gorączki i zaczął tracić przytomność. Trzeba go było jak najszybciej zawieźć do jakiejś parafii, by otrzymał Ostatnie Sakramenty. Myśl, że umrze z winy Niemców, przygnębiała Zbyszka. Nad ranem stary rycerz poczuł się lepiej i przebudził się. Dojeżdżali właśnie do Olkusza.

Rozdział dziewiąty

W drodze do Bogdańca Maćko i Zbyszko spotykają sąsiada, Zycha ze Zgorzelic. Nagle ich oczom ukazuje się dziewczyna jadąca po męsku na koniu. Okazuje się, że jest to córka Zycha, Jagienka. Piękna panna jest oczarowana siłą młodego rycerza.

W mieście Maćko wyspowiadał się i następnego dnia wyruszyli w dalszą drogę przez puszczę. Dopiero na dzień drogi przed Bogdańcem usłyszeli na trakcie odgłos końskich kopyt. Po pewnym czasie ujrzeli kilku konnych. Jadący na przedzie mężczyzna śpiewał wesołą piosenkę i żartobliwie odpowiedział na groźne powitanie Zbyszka. Po chwili okazało się, że to sąsiad Zych ze Zgorzelic, który od tygodnia szukał Maćka.

Zalecił sadło niedźwiedzia na jego dolegliwość. Opowiedział o śmierci żony Małgochny i córce Jagience, która po matce przejęła gospodarstwo. Wracał z wojny, w której walczył po stronie Witolda. Z uśmiechem dodał, że chętnie odda Jagienkę Zbyszkowi za żonę, lecz ten odparł, że nie zapomni o Danusi. Wjechali na ogromną polanę z jeziorem. Zych opowiadał o Bogdańcu, w którym opat osadził na karczunkach pięciu chłopów z rodzinami. Zaproponował gościnę u siebie, obawiając się, że w Bogdańcu nie zastaną odpowiednich warunków do zamieszkania. Maćko jednak wolał umrzeć w dawnym domu. Nagle usłyszeli odgłosy rogów, a Zbyszko naciągnął kuszę w obawie, że jakiś zwierz może na nich wypaść. Zza drzew wybiegł stary żubr i młodzieniec strzelił. Po chwili ujrzeli dziewczynę siedzącą po męsku na koniu; Zych rozpoznał córkę.

Jagienka wyjaśniła, że poluje z pozwolenia opata, a kiedy usłyszała, że Zbyszko zabił żubra, zerknęła na niego niezbyt życzliwie, a potem zbliżyła się do wozu, żeby powitać Maćka. Ojciec kazał jej przywitać się z młodzianem, lecz zawstydzona cofnęła się. Przypomniała, że osiem lat temu matka przyniosła jej i Zbyszkowi orzechy z miodem i ledwie wyszła, chłopak uderzył ją pięścią w nos i zabrał smakołyki. Zapytała, czy to on zabił zwierzę i spojrzała z podziwem, kiedy usłyszała, że naciągnął kuszę bez korby. Zbyszko naciągnął ponownie kuszę i podał ją Jagience, a ta zaczerwieniła się i zaczęła poprawiać koszulę, która rozwiązała się podczas jazdy.

Rozdział dziesiąty

Maćko i Zbyszko docierają do Bogdańca. Z sąsiedzką pomocą zjawia się u nich Jagienka Zychówna. Zbyszko tęskni za Danusią. Następnego dnia udaje się do Zgorzelic, by Zychowi podziękować za okazane serce. Dowiaduje się, że do Jagienki przyjeżdża w konkury dwóch młodzików: Cztan i Wilk. Zbyszko postanawia zapolować na niedźwiedzia, by zdobyć sadło potrzebne do wyleczenia Maćka.

Drugiego dnia po przyjeździe do Bogdańca Maćko i Zbyszko zaczęli rozglądać się po majątku. Gospodarstwo, prężnie rządzone przez opata, było dobrze utrzymane, dom jednak był zaniedbany, a spiżarnia pusta. Następnego dnia zjawiła się Jagienka, pytając o zdrowie starego rycerza. Usłyszawszy o braku najpotrzebniejszych rzeczy, odparła, że kazała przygotować dwa wozy z różnymi naczyniami i jadłem.

Maćko pogłaskał ją po głowie i żartobliwie zapytał, kogo wypatruje. Nadszedł Zbyszko i podziękował dziewczynie za troskę, dodając, że jest przyzwyczajony do trudnych warunków i nieraz spał z zabitym Krzyżakiem pod głową. Maćko zaczął wychwalać waleczność bratanka, a Jagienka z podziwem spoglądała na młodzieńca. Chłopak przyglądał się jej i nieoczekiwanie powiedział, że jest piękna. Dziewczyna ze smutkiem odparła, że zapewne widział wiele piękniejszych od niej kobiet i po chwili, odwracając od siebie uwagę, zawołała, że nadjeżdżają wozy. Maćko z radością przyjął dary, zachwalając córkę Zycha.

Po zmroku sąsiadka postanowiła wrócić do domu i Zbyszko podniósłszy ją, posadził na koniu. Zarumieniła się i obiecała wrócić za kilka dni. Maćko zaczął głośno podziwiać urodę Jagienki. Bratanek odparł, że przypomniała mu się Danusia i ogarnęła go tęsknota za ukochaną. Nazajutrz pojechał na polecenie stryja do Zgorzelic, by podziękować Zychowi za okazaną serdeczność. Sąsiad przyjął gościa radośnie, a Jagienka stanęła jak oniemiała, widząc pięknego rycerza. Po posiłku Zych chciał, aby córka zaśpiewała. Zaskoczony, wsłuchał się w słowa przyśpiewki i Jagienka spostrzegła, że płacze. Była to piosenka, którą niegdyś Zbyszko słyszał w Tyńcu Zych zauważył, że młodzi zwracają się do siebie per „wy” i poprosił, żeby mówili po imieniu.

Rozczulony zaczął narzekać, co zrobi, kiedy córka wyjdzie za mąż. Opowiedział, że do Jagienki w konkury przyjeżdża dwóch sąsiadów: Wilk i Cztan. Zbyszko zapytał dziewczynę, którego woli, a ona odparła, że żadnego. Nagle przypomniał sobie, że potrzebuje lekarstwa – niedźwiedziego sadła dla stryja. Jagienka nie miała jednak specyfiku, więc postanowił wyruszyć na polowanie. Samotna wyprawa młodzieńca zaniepokoiła pannę i zaczęła wypytywać, do której barci się wybiera.

Rozdział jedenasty

Stan zdrowia Maćka pogarsza się i Zbyszko wyrusza samotnie na polowanie. Ze śmiertelnego niebezpieczeństwa ratuje go Jagienka. Dziewczyna wyznaje, że obawiała się o niego i dlatego postanowiła mu pomóc.

Maćko czuł się coraz gorzej i Zbyszko wybrał się na polowanie. Wieczorem był na miejscu i zaczął rozmyślać o Danusi, wspominając jej jasną twarzyczkę i zapłakane oczęta. Ogarnęła go tak ogromna tęsknota, że postanowił odnaleźć dziewczynę, bo bez niej nie mógł już żyć. Chciał też poznać tajemnicę Juranda, która uniemożliwiała mu poślubienie ukochanej.

Nagle usłyszał szelest i zaczął nasłuchiwać. Ujrzawszy niedźwiedzia, skoczył ku niemu z widłami. Zaczęła się walka a młodzieniec czuł, że traci powoli siły. Nieoczekiwanie tuż obok pojawiła się jakaś postać i wbiła w zwierzę drugie widły. Zbyszko zdołał chwycić topór i powalił niedźwiedzia. Dopiero po chwili zauważył, że pomogła mu Jagienka i zaniemówił z wrażenia. Dziewczyna rozpaliła ognisko, a młodzian, zrozumiawszy, że mógł zginąć, pocałował ją w policzki. Zaskoczona nie wyrywała mu się, a jej wargi dotknęły jego ust. Wówczas wypuścił ją z ramion i podziękował, słuchając wyjaśnień, że obawiała się o niego. Z podziwem stwierdził, że nie ma takiej drugiej na świecie.

Rozdział dwunasty

Jagienka przygotowuje sadło niedźwiedzie dla Maćka. Stary rycerz przyrzeka, że kiedy wyzdrowieje, odwiedzi grób królowej Jadwigi. Pewnej nocy wyciąga ostrze, które tkwiło mu od miesięcy w prawym boku. Odtąd czuje się coraz lepiej. Odwiedza Zycha i postanawiają wyswatać Zbyszka z Jagienką.

Jagienka wytopiła duży garniec sadła niedźwiedziego, po którego wypiciu Maćko nabrał pewności, że wyzdrowieje. Dziewczyna pocieszała, że razem ze Zbyszkiem upolują również bobra, aby w razie potrzeby opatrzyć ranę. Młodzieniec doradził, żeby stryj ślubował nieboszczce królowej i tego samego wieczoru starzec uczynił uroczystą przysięgę. Po tygodniu zaczął jednak tracić nadzieję, dostał gorączki i osłabł tak bardzo, że znów przygotowywał się na śmierć.

Pewnej nocy zbudził bratanka i jęcząc, zaczął wyciągać z boku ostrze, które tkwiło tam od miesięcy. Następnego dnia poczuł się lepiej i wezwał do siebie Zycha. Po wypiciu miodu obaj zaczęli wychwalać dzieci. Zauważyli, że młodzi chętnie przebywają ze sobą i ojciec Jagienki żałował, że Zbyszko ślubował miłość innej. Maćko miał jednak nadzieję, że opat zwolni bratanka ze słowa danego Danusi. Sądził, że bratanek szybko zapomni o Jurandównie i radził, żeby nie przeszkadzać młodym we wspólnych wyprawach. Zych przyznał, że chętnieoddałby córkę młodzieńcowi. Razem wznieśli toast zazdrowie Jagienki i Zbyszka.

Rozdział trzynasty

Zbyszko i Jagienka zaprzyjaźniają się. Dziewczyna jest coraz bardziej zakochana. Pewnego dnia wyruszają razem na polowanie na bobra. W drodze powrotnej rycerz wyznaje, że chce jak najszybciej opuścić Bogdaniec, by jechać na dwór mazowiecki. Zwierza się Zychównie ze swego uczucia do Danusi. Jagienka jest zrozpaczona.

Stary Maćko nie mylił się twierdząc, że młodzi zbliżyli się ku sobie. Jagienka pod pozorem odwiedzin chorego często przyjeżdżała do Bogdańca, a Zbyszko odwiedzał Zycha w Zgorzelicach. Jagienka podziwiała młodzieńca, który wydawał się jej piękny i wytworny jak królewicz, a on, choć wiernie myślał o Danusi, zaczął zauważać urodę sąsiadki. Spędzali ze sobą sporo czasu; dziewczyna złagodniała i patrzyła jak zauroczona na młodzieńca, starając się mu służyć we wszystkim. Pewnego dnia wybrali się razem na polowanie na bobry i najpierw pojechali do Moczydołów, które w przyszłości miały być wianem córki Zycha.

Jagienka zaczęła opowiadać o Wilku i Cztanie, którzy przebywając w Zgorzelicach, często okazywali sobie wrogość. Zbyszko odparł, że jeden z nich powinien pod nieobecność ojca zabrać ją siłą. Dodał, że nie bałby się nikogo i porwałby Jagienkę. Jego słowa wywołały rumieniec na twarzy dziewczyny. Zbliżyli się do strugi i młodzieniec chwycił ją na ręce, by przenieść przez wodę. Wtulona w niego, wyznała, że nie wyjdzie ani za Wilka, ani za Cztana. Po upolowaniu bobra Zbyszko zachwalał celność strzału sąsiadki. W drodze powrotnej wyznał, że chciałby wyjechać z Bogdańca i wspomniał Danusię. Jagienka słyszała o ślubach od ojca i wyraźnie zaniepokojona, wypytywała o dwórkę. Młodzieniec zaczął opowiadać o swoich uczuciach do Jurandówny, o tęsknocie i radości odczuwanej na myśl, że niedługo będzie mógł do niej jechać. Na skraju lasu Jagienka wsiadła na konia i pożegnała się ze Zbyszkiem. Kiedy została sama, zasłoniła dłonią twarz i zaczęła płakać.

Rozdział czternasty

Do Zgorzelic przyjeżdża opat. Maćko postanawia odzyskać zastawione ziemie. Opat chce zwolnić Zbyszka ze ślubów złożonych Danusi, lecz młodzieniec nie zgadza się na to. Przeor opowiada o Wilku i Cztanie, którzy zamierzają pobić młodzieńca za nieustanne towarzyszenie Jagience.

Po rozmowie ze Zbyszkiem Jagienka nie pokazywała się w Bogdańcu. Przyjechała czwartego dnia z wiadomością, że do Zgorzelic przybył opat. Ucieszyło to Maćka – mógł wreszcie spłacić zastaw. Dziewczyna przywiozła ze sobą potrzebne naczynia i potrawy i doradziła rycerzowi, jak ma ugościć opata. Zbyszko przygotowywał się w alkierzu do wizyty u sąsiadów i pokłonienia krewnemu, a kiedy wyszedł wystrojony, Jagienkę ogarnął żal, że należy do innej. Maćko postanowił towarzyszyć bratankowi.

Wyruszyli do siedziby Zycha, który z radością powitał krewnego pochwalił za to, że ofiarował się zmarłej królowej. Opat zaczął przyglądać się rycerzykowi, podziwiając jego urodę i żartując z Jagienki chwalącej siłę przyjaciela. Powiedział, że może uwolnić młodziana od ślubów. Zbyszko odparł, że żadna siła nie może go zwolnić przysięgi złożonej Jezusowi. Przeor zaczął opowiadać, jak rok temu wyzwał Wilka z Brzozowej na udeptaną ziemię w sporze o bory, lecz przeciwnik nie stawił się. Słyszał również, jak młody Wilk z Cztanem rozmawiali w karczmie o Jagience i Zbyszku i zamierzali pobić rywala. Wiadomość ta ucieszyła Maćka i Zycha, a młodzieniec, udając obojętność, zapytał, dokąd jadą na niedzielną mszę.

Rozdział piętnasty

Zbyszko razem z Zychem, Jagienką i opatem jedzie do Krześni na niedzielną mszę. Przed nabożeństwem usługuje dziewczynie. Wilk i Cztan wpadają w złość. Młody rycerz z Bogdańca udaje się do gospody i wyzywa na pojedynek każdego, kto zaprzeczy, że najpiękniejszą i najcnotliwszą panną na świecie jest Danusia Jurandówna. Wilk i Cztan atakują go.

Zbyszko dołączył do Zycha, Jagienki i opata jadących do Krześni. Chciał pokazać, że nie obawia się konkurentów dziewczyny. Zaskoczyła go uroda sąsiadki, która tego dnia była wytwornie ubrana. Był też ciekawy Wilka i Cztana i zaczął o nich wypytywać. Dowiedział się, że obaj zawsze służą jej przed nabożeństwem i stwierdził, że tego dnia nie będą tego robili. Dojechali na miejsce. Z tłumu wiernych natychmiast wysunęli się Wilk i Cztan z Rogowa, lecz Zbyszko ubiegł ich, zsadził Jagienkę z konia, ujął ją za rękę i wprowadził do kościoła. W przedsionku obaj zalotnicy zanurzyli ręce w kropielnicy i wyciągnęli do Zychówny, lecz ona dotknęła palców przyjaciela. Zagniewany Wilk postanowił napaść na rywala po mszy, ale przypomniała mu się groźba Zycha, że po bójce przepędzi ich ze Zgorzelic.

Po nabożeństwie pożegnali sąsiada, opata i dziewczynę, a gdy ci odjechali, w obu konkurentach zawrzała krew, dlatego zaczęli toczyć głazy na dzwonnicę, by im ulżyło. W drodze powrotnej Zbyszko przypomniał sobie, że miał dać na mszę za zdrowie stryja i zawrócił. Przeor był pewien, że krewny pojechał, aby pojedynkować się z rywalami. Jagienka rozpłakała się, a opat obiecał, że młodzieniec niedługo ją poślubi. Tymczasem Zbyszko udał się do gospody, gdzie spodziewał się zastać Cztana i Wilka. Podszedł do nich i rzuciwszy rękawicę na stół, rzekł, że wyzywa na pojedynek każdego, kto zaprzeczy, że najpiękniejszą i najcnotliwszą panną na świecie jest Danusia Jurandówna ze Spychowa. Słowa te zaskoczyły obu mężczyzn, a Wilk, ochłonąwszy nieco, odparł, że najpiękniejsza jest Jagienka Zychówna. Za nim stanął Cztan. Wokół zaczęli zbierać się ludzie przekonani, że za chwilę rozpocznie się walka.

Rozdział szesnasty

Opat udaje się do Bogdańca, by porozmawiać o spłacie zastawu. Rozgniewany pytaniem Maćka o dopłatę za opiekę nad gospodarstwem, oddaje pieniądze, mówiąc, że jego majątek odziedziczy Jagienka. Żąda, aby Zbyszko poślubił Zychównę. Młodzieniec sprzeciwia się i opowiada, że w karczmie walczył o cześć swojej ukochanej. Opat opuszcza Bogdaniec, a młody rycerz postanawia szybko wyjechać do Danusi. Wyjeżdża bez pożegnania z Jagienką.

Jagienka posłała do Krześni parobka, aby dowiedział się, czy w gospodzie nie doszło do jakiejś bójki. Posłaniec wrócił z wiadomością, że Zbyszko gra w kości ze stryjem. Uspokoiło to nieco dziewczynę i chciała jechać do Bogdańca z opatem, lecz ten nie zgodził się, wyjaśniając, że musi porozmawiać z krewnymi o pilnej sprawie, o której nie powinna wiedzieć. Maćko i Zbyszko powitali go przy wrotach. Przeor zerkał na młodzieńca i widząc jego spokojną twarz, zniecierpliwił się i zaproponowałrozmowę o zastawie w alkierzu. Tam zapytał o wizytę w Krześni, lecz młodzian odparł wymijająco, że dał na mszę za zdrowie stryja. Maćko wyjął ze skrzyni worek z grzywnami i pochylił się do nóg duchownemu. Opat oddał list zastawny, pytając, dlaczego krewniak wspomniał o dopłacie za opiekę nad gospodarstwem. Zagniewany rzucił worek z pieniędzmi na ziemię i oznajmił, że cały jego dobytek po śmierci otrzyma Jagienka, którą pokochał jak własną córkę.

Zażądał, aby Zbyszko poślubił dziewczynę. Młodzieniec ze spokojem odparł, że ślubował przed ołtarzem Danusi i po tym, jak uratowała go przed śmiercią, przysięgał, że zostanie jego żoną. Po chwili dodał, że wypełnienie ślubów jest dla niego sprawą honoru. Maćko próbował uspokoić bratanka, a opat zarzucił mu tchórzostwo, ponieważ bał się Cztana i Wilka. Na to rycerzyk poderwał się i rzekł, że po tym, jak Wilk i Cztan rzucili się na niego z deską, rozbił im głowy. Zaskoczony opat stwierdził, że jeśli bił się o Jagienkę, to jest jej rycerzem i musi ją poślubić. Młodzian uśmiechnął się i wyjaśnił, że walczył o Danusię.

Rozdział siedemnasty

Maćko po kilku dniach odwiedza Zgorzelice. Zastaje Jagienkę zasmuconą wyjazdem Zbyszka Zapewnia, że chciałby, by została żoną bratanka. Opowiada jej, że Jurand nie godzi się na ślub córki. Zychówna mówi, że posłała za ukochanym swojego sługę, by go strzegł przed niebezpieczeństwem. Z polowania wracają opat i Zych w towarzystwie zalotników Jagienki. Dziewczyna oznajmia, że nie poślubi żadnego z nich.

Maćko kilka dni czekał na wieści ze Zgorzelic i wreszcie wybrał się do Zycha. Chciał przekonać się, czy sąsiad nie czuje do niego urazy, choć nie czuł się winny. W domu zastał Jagienkę, która powitała go przyjaźnie i powiedziała, że ojciec z opatem są na polowaniu. Ze smutkiem wyznała, że wie o wyjeździe Zbyszka i liczyła na to, że zjawi się u niej, by się pożegnać, lecz odjechał bez słowa.

Maćko zapewnił ją, że chciałby, aby bratanek ją poślubił, a ona odparła, że nigdy nie ujrzy Zbyszka, a jeśli wróci do Bogdańca, to na pewno z Jurandówną – i w jej oczach pojawiły się łzy. Maćko odpowiedział, że Jurand nie chce oddać Zbyszkowi córki i nawet prośby księżnej Anny nie zmieniły jego postanowienia. Prosił, żeby nie traciła nadziei, bo rycerzyk wyjeżdżał z ciężkim sercem. Jagienka wyznała, że posłała za młodzieńcem pachołka, Hlawę, żeby służył mu i strzegł przed niebezpieczeństwem. Dalszą rozmowę przerwał powrót Zycha i opata. Zaskoczona dziewczyna ujrzała w orszaku swoich zalotników. Maćko z żalem zauważył, że opat najwyraźniej pogodził się ze starym Wilkiem. Zychówna, jakby odgadując jego myśli, uspokoiła, że żaden z miejscowych zalotników nie zostanie przez nią przyjęty. Widząc jej zawziętość, Maćko z żalem pomyślał, że Zbyszko musi być głupcem, skoro odrzucił taką pannę jak Jagienka.

Rozdział osiemnasty

Zbyszko rozmyśla o Jagience, winiąc ją za to, że rozbudziła w jego sercu uczucia. Zaczyna wspominać Danusię. Nadjeżdża Hlawa, sługa Zychówny, i podaje młodzieńcowi podarowaną mu przez dziewczynę opończę. Opowiada, jak Jagienka wymusiła na ojcu zgodę, by pozwolił posłać Czecha za rycerzem z Bogdańca. Nagle na drodze pojawia się człowiek, prosząc o ratunek. Okazuje się, że jest to Sanderus, handlarz relikwiami. Zbyszko pozwala mu dołączyć do orszaku. Docierają do Sieradza. Sanderus opowiada, że jakiś czas temu przebywał na dworze księcia Janusza i uczestniczył w licznych ślubach.

Młody rycerz obawia się, że Danusia zapomniała o nim i poślubiła innego. Nad karczmą wywiesza deskę z wyzwaniem na pojedynek, lecz nikt nie stawia się do walki. Po jakimś czasie docierają do Ciechanowa. Zbyszko spotyka Jędrka z Kropiwnicy w towarzystwie braci zakonnych i rycerza de Lorche. Młodzieniec wyzywa Lotaryńczyka na pojedynek o cześć ich dam. Jędrek zapewnia Zbyszka, że Jurandówna czeka na niego. Okazuje się, że dwór księcia przebywa w leśnym zamku i Zbyszko z rycerzem de Lorche wyruszają w dalszą drogę.

Zbyszko rzeczywiście z ciężkim sercem opuszczał Bogdaniec. Żal mu było zostawiać stryja, żałował również Jagienki. Początkowo sądził, że tęskni za nią jak za siostrą, lecz z czasem zrozumiał, że brakuje mu jej towarzystwa i radości. Wspominał wspólnie spędzone chwile i smucił się, że wyjechał bez pożegnania. Powoli zaczął rozmyślać o Danusi, o tym, jak ocaliła go z rąk kata. Im więcej myślał o Jurandównie, tym większy gniew czuł do Zychówny, zapominając, ile obaj z Maćkiem jej zawdzięczali. Nagle nadjechał Hlawa, prowadząc jucznego konia. Pachołek powiedział, że przysyła go panienka ze Zgorzelic i podał podarowaną przez nią futrzaną opończę. Zagniewany Zbyszko ruszył ze swoimi ludźmi, a Czech jechał za nimi. Jednak kiedy zaczęła się nawałnica, młodzian niechętnie nałożył okrycie od sąsiadki. Pomyślał, że dziewczyna jest rzeczywiście dobra i skinął na sługę, by wypytać, co zaszło w Zgorzelicach. Hlawa opowiedział, że Zych protestował przeciw wysłaniu go za rycerzykiem, lecz Jagienka upierała się tak bardzo, że w końcu ustąpił. Nagle zatrzymali się, słysząc jakiś głos wołający o ratunek. Jednocześnie na drogę wybiegł człowiek i zaczął prosić o pomoc. Okazało się, że rankiem stracił konia, którego zagryzły wilki. Zbyszko popatrzył na niego nieufnie i pozwolił, by jechał z nimi. Nieszczęśnik był duchownym bez święceń i wiózł ze sobą dwie skrzynie z relikwiami. Zaczął rozmawiać z Czechem i wyjawił, że przybywa spod Malborka. Rycerz, słysząc to, przywołał go do siebie, wypytując, kim jest.

Nieznajomy miał na imię Sanderus, urodził się w Toruniu. Po kilku godzinach dotarli do Sieradza. Zbyszko udał się do przeora, aby zamówić msze za zdrowie Maćka i w intencji zdobycia pawich czubów. Duchowny, usłyszawszy o przysiędze młodzieńca, zaczął opowiadać o Krzyżakach, którzy przed laty napadli na miasto, mordując niewiasty i dzieci. Potem młodzian wrócił do karczmy i poprosił Sanderusa o wypisanie karty z wyzwaniem na pojedynek. Nikt jednak nie podjął wyzwania i następnego dnia strapiony Zbyszko udał się w dalszą podróż.

Przed wyjazdem odwiedził go handlarz, namawiając, aby poszukał rywali do pojedynku wśród Krzyżaków i zakupił odpowiednią relikwię chroniącą przed niebezpieczeństwem. Opowiedział, że był na dworze księcia Janusza, gdzie uczestniczył w weselach rycerzy, którzy żenili się, ponieważ ludzie mówili o zbliżającej się wojnie. Młodzieniec zaczął wypytywać o dwórki księżnej i usłyszawszy, że prawie wszystkie dziewczęta wydano za mąż, drżącym głosem zapytał o Danusię ze Spychowa. Handlarz nie był jednak pewien, czy i ona stanęła na ślubnym kobiercu, lecz obiecał, że przypomni sobie o tym, jeśli otrzyma konia. Zbyszko dał rozkaz wyjazdu. Ruszyli w stronę Łęczycy. Przez cały czas zastanawiał się, czy zastanie ukochaną na dworze i nie mógł uwierzyć, że mogła o nim zapomnieć. Ta niepewność zrodziła w jego sercu troskę i zmartwienie. Chciał jak najszybciej dowiedzieć się prawdy i zatrzymywał się tylko na krótkie noclegi.

W Łęczycy kazał wywiesić deskę z wyzwaniem i ponownie się zawiódł. Zaczął śnić o Danusi, czuł, że kocha ja coraz bardziej, nie mając pewności, czy jej nie stracił. Chciał złożyć u stóp dziewczyny pawie pióra z czubów Krzyżaków, nawet jeśli została poślubiona innemu. W Warszawie okazało się, że dwór księcia Janusza przebywa w Ciechanowie. Jaśko Socha przyjął Zbyszka, którego poznał w Krakowie, lecz i on nie wiedział nic o Danusi. Podejrzewał, że dziewczyna nie została wydana za mąż, bo Jurand od dawna nie był na dworze, a bez niego nie odbyłoby się wesele. Wiadomość ta pokrzepiła nieco młodzieńca i wyruszył do Ciechanowa.

Wkrótce ujrzeli przed sobą mury miasta i Zbyszko, przywdziawszy zbroję, ruszył do zamku. Nagle Hlawa ujrzał rycerzy w płaszczach i hełmach z pawimi piórami. Zbyszko w pierwszej chwili chciał ich zaatakować, lecz przypomniał sobie zajście pod Krakowem i zbliżył się do Krzyżaków, którym towarzyszył Mazur. Powitał orszak i dowiedział się, że ma przed sobą Jędrka z Kropiwnicy, Gotfryda, Rotgiera i pana Fulko de Lorche z Lotaryngii. W rozmowie padło imię Juranda ze Spychowa jako największego wroga Niemców i wtedy rycerz z Bogdańca wspomniał, że zna możnego pana, którego córka wydała się za mąż. Jędrek ze zdziwieniem odparł, że to nieprawda i że kilka dni temu widział dziewczynę przy księżnej. Zbyszko z trudem opanował radość i Jędrek domyślił się, że to właśnie jemu Danusia uratowała życie w Krakowie. Zaczął opowiadać, że Jurandówna czeka na swego rycerza i wierzy w jego powrót. Wspomniał, że gość z Lotaryngii w drodzezaczepiał rycerzy, każąc im sławić imię jakiejś panny, lecz on, jako opiekun Krzyżaków, nie dopuszczał do walki. Zbyszko zawołał Sanderusa i kazał mu zapytać de Lorche, która panna jest najpiękniejsza i najcnotliwsza.

Francuz odparł, że Ulryka de Elner. Młodzian zaczął kpić z oblubienicy rycerza, a ten rzucił na śnieg rękawicę i wyzwał go na pojedynek. Jędrek próbował powstrzymać Zbyszka i młodzieniec zgodził się stanąć do walki dopiero w Ciechanowie. Do zamku wjechali przed nocą i młodzieniec przenocował u Mikołaja z Długolasu. Dowiedział się, że dwór przebywa w puszczy na polowaniu urządzonym przez księcia na cześć komturów, a razem z nimi pojechała również księżna z dwórkami. Na zamku pozostała jedynie Ofka, która ucieszyła się na widok rycerza z Bogdańca. Zaczęła opowiadać, że nie pozna ukochanej, która każdego dnia wypatruje go z wieży. Młodzieniec postanowił wyjechać naprzeciw Danusi.

Rozdział dziewiętnasty

De Lorche jest rozczarowany faktem, że w polskich puszczach nie spotka żadnego smoka, z którym mógłby walczyć i zyskać sławę. O świcie docierają do Przasnysza. Na śniadaniu zjawiają się goście księcia: Hugo von Danveld i Zygfryd de Löve. Zbyszko dostrzega księżnę i Danusię. Z zachwytem zauważa, że Jurandówna wydoroślała i wypiękniała. Podczas polowania wyznaje jej miłość i całuje ukochaną.

Mikołaj, dowiedziawszy się o wyzwaniu na pojedynek, zażądał od przeciwników obietnicy, że nie będą pojedynkowali się bez wiedzy księcia i komturów. Zbyszko i rycerz z Lotaryngii wyjechali o północy ku Przasnyszowi. De Lorche zaczął wypytywać przewodnika, Maćka z Turobojów, o to, czy w lasach można spotkać smoki i przecząca odpowiedź rozczarowała go. O świcie dotarli do dworu książęcego. Rycerzyk, rozpoznany przez dworzan księżnej, z niecierpliwością wypatrywał Danusi. Nagle nadeszli dwaj krzyżaccy goście: Hugo von Danveld, starosta ze Szczytna oraz Zygfryd de Löve.

Potem przybył książę Janusz, a wkrótce pojawiła się księżna Anna Danuta z Jurandówną. Zbyszko wysunął się naprzód i klęknął. W pierwszej chwili nie poznały go, lecz nagle Danusia wykrzyknęła jego imię, objęła go, zaczęła całować i piszczeć tak radośnie, że zebrani roześmieli się. Potem schowała się za opiekunką, która wypytała młodzieńca o Maćka. W końcu kazała dwórce wyjść z ukrycia. Dziewczyna wyglądała tak ślicznie, że nawet de Lorche spojrzał na nią z zachwytem i zapytał Danvelda, kim jest piękna panienka. Ten odparł, że córką diabła, co zagniewało Lotaryńczyka. Zasiedli do posiłku, a Zbyszko stanął za księżną i Danusią, by im służyć. Młodzieniec był oczarowany urodą ukochanej. Po śniadaniu posadził na konia Danusię, jak dawniej sadzał Jagienkę, i wyruszyli do puszczy. W borze księżna zachęciła Zbyszka, by zwrócił się do ukochanej, a ten wyznał dziewczynie miłość. Danusia odrzekła, że również go miłuje.

Zaczął opowiadać, jak tęsknił za nią w Bogdańcu, nie wspominając jednak o Jagience. Kiedy zostali na chwilę sami, pocałował Jurandównę. Dostrzegli to von Danveld i de Lorche, a dworzanie zaczęli mówić między sobą, że zapewne niedługo odbędzie się wesele. Rycerz z Lotaryngii wypytywał zakonnika o Juranda. Starosta ze Szczytna opowiedział o napadzie na Złotoryję, podczas którego zginęła matka Danusi. Fulko zdziwił się, że zaatakowano dwór, w którym były same kobiety i dzieci wraz z księciem. Zrozumiał, że Jurand szuka zemsty za zamordowanie żony.

Rozdział dwudziesty

Na polowaniu rozjuszony tur atakuje księżnę. Na ratunek rzucają się Zbyszko i Fulko de Lorche. Rycerz z Bogdańca zostaje ranny. Danveld obiecuje Danusi, że postara się o leczniczy balsam, który uzdrowi narzeczonego.

Rozpoczęły się przygotowania do polowania. Zbyszko stanął przy Danusi, nieustannie okazując jej swoją miłość. Oczekiwali na zwierza, który miał zostać wypędzony z lasu. Z kniei wypadły wilki i wszystkich ogarnął myśliwski szał. Nawet księżna co chwilę strzelała z kuszy. Jedynie rycerz z Bogdańca stał spokojnie, zapatrzony w jasną twarzyczkę ukochanej. Z lasu wyłoniły się żubry i tury. Jeden z turów, zraniony, rzucił się na księżnę. Zbyszko skoczył ku niej, lecz w tym czasie wypadł zza drzew Lotaryńczyk, który wbił kopię w grzbiet zwierza i spadł z konia. Zbyszko dopadł tura, lecz jego oszczep pękł i młodzieniec upadł na śnieg, przygnieciony przez ogromnego zwierza. W tej samej chwili skoczył ku niemu Hlawa i dobił tura.

Ranny Zbyszko zdołał wyszeptać imię Danusi i omdlał, a ona zaczęła wołać o ratunek. Dwórki cuciły nieprzytomnego Fulka de Lorche. Ten, kiedy odzyskał świadomość, zapytał, co stało się z rycerzem, który skoczył mu na ratunek. Słysząc, że był to Zbyszko, poprzysiągł, że od tej pory będzie pojedynkował się za młodzieńca. Książę, podziękowawszy, wychwalał jego męstwo. Księżna i Danuśka zajęły się Zbyszkiem, który na chwilę odzyskał przytomność. Hlawa natychmiast pojechał po księdza Wyszonka – lekarza księcia, a Kurpie zanieśli na opończy rannego do zamku. Danusia chciała iść przy nim, lecz księżna nie zgodziła się na to. Hugo von Danveld pomógł dziewczynie wsiąść na konia i jadąc przy niej, rzekł przyciszonym głosem, że ma w Szczytnie cudowny balsam, który uleczyłby Zbyszka. Jurandówna podziękowała, pytając o zapłatę, a wówczas Krzyżak odparł, że jedna z sióstr przywiezie lek, a o wynagrodzeniu powie później.

Rozdział dwudziesty pierwszy

De Lorche również zaczyna chorować. Danusia opiekuje się Zbyszkiem. Do zamku przybywają bracia Gotfryd i Rotgier z panem de Fourcy; przywożą skargę na Juranda, który pojmał rycerza de Bergowa. Krzyżacy żądają, aby książę ukarał rycerza ze Spychowa. De Fourcy wyjaśnia, że Jurand stanął do pojedynku zgodnie ze zwyczajem. Książę Janusz odrzuca żądania braci zakonnych. Niemcy postanawiają porwać Jurandównę, by zmusić jej ojca do uległości i upokorzenia się.

Ksiądz Wyszonek opatrzył Zbyszka, lecz nie był pewien, czy ranny wyzdrowieje. Pod wieczór zachorował również de Lorche i księżna Anna, Danuśka oraz dwórki opiekowały się chorymi. Zbyszko był przytomny i na drugi dzień, dowiedziawszy się od ukochanej, komu zawdzięcza życie, podziękował Czechowi. Wspomniał o Jagience i zrozumiał, że stał się przyczyną jej smutku. Książę miał opuścić zamek za dwa dni, lecz księżna poprosiła, aby pozwolił jej zostać z Danusią i dwórkami.

Tymczasem zdarzyło się coś, co skłóciło księcia Janusza i gości krzyżackich. Na dzień przed wyjazdem dworu na zamek przybyli Gotfryd, Rotgier i pan de Fourcy, przynosząc niepomyślne wiadomości. Okazało się, że de Fourcy, de Bergow i Majneger, nasłuchawszy się opowieści o Jurandzie, wyzwali go na pojedynek, który przyjął, pod warunkiem, że będą walczyli na granicy Zakonu i Mazowsza (okolice Spychowa). Kiedy nie chcieli się na to zgodzić, napadł na nich, zabił Majgenera, a Bergowa wziął w niewolę.

Krzyżacy naciskali na księcia, aby nakazał uwolnić jeńca. Danveld zagroził, że zaniesie skargę do wielkiego mistrza. Rozgniewało to władcę, który stanął w obronie polskiego rycerza, lecz bracia zakonni zaczęli mówić o ukaraniu pana ze Spychowa. Książę powstał z ławy i ruszył ku Zygfrydowi, pytając, czy Jurand nie ma prawa do zemsty, lecz ten z uporem powtórzył, że jeniec musi być wypuszczony. De Löve zaczął przypominać, ile razy dopominali się o karę dla Juranda, który od wielu lat był wrogiem Zakonu. Janusz przypomniał, że sam został porwany do niewoli w czasach pokoju. Danveld ponownie upomniał się o sprawiedliwość i karę i przypomniał, że ten, kto podnosi rękę na zakonników, obraża również Zbawiciela. Książę odparł, że Krzyżak nie ma prawa wojować Bogiem i zapytał de Fourcy’ego, czy Jurand przyjął wyzwanie. Ten potwierdził, że pan ze Spychowa chciał się pojedynkować, co ostatecznie przekonało władcę o niewinności rycerza. Pozwolił, żeby Krzyżacy wyzwali ojca Danusi na pojedynek.

De Löve powtórzył żądanie – wypuszczenie de Bergowa. Widząc upór księcia, zagroził, że Krzyżacy sami wymierzą karę. Janusz zapowiedział, że uderzy, jeśli wojska zakonne przekroczą granicę. Wyszedł z komnaty, trzasnąwszy drzwiami, pozostawiając pobladłych z wściekłości Krzyżaków. Hugo Danveld zarzucił panu de Fourcy, że powiedział prawdę. Zaczęli się zastanawiać, co robić. Zygfryd de Löve chciał uderzyć na Spychów, lecz Danveld go uspokajał, wspominając Danusię. Radził, aby porwać dziewczynę, a wtedy Jurand odda wszystko, by odzyskać córkę. De Löve obawiał się jednak napadu na zamek. Wtedy Hugo zaproponował, by Jurandównę porwać w drodze do Spychowa i wtedy nikt nie zarzuci, że mieli z tym coś wspólnego. U siebie przetrzymywał złotnika, który z łatwością podrobi pieczęć na liście wzywającym Danusię do domu. Dodał, że dziewczyna zostanie służką Zakonu. Uknuwszy plan, postanowili jak najszybciej wracać do Szczytna.

Rozdział dwudziesty drugi

Przed wyjazdem z zamku zakonnicy żegnają się z księciem, a Danveld zapewnia Danusię, że za kilka dni przyśle służkę z balsamem dla Zbyszka. De Fourcy domyśla się, że Krzyżacy chcą porwać dziewczynę i postanawia ostrzec księcia Janusza. Danveld morduje de Fourcy. Ku braciom zakonnym zbliża się Hlawa z wiadomością, że Zbyszko wyzywa ich na pojedynek, po czym ucieka przed Niemcami, którzy chcą go zaatakować.

Przed wyjazdem z Przasnysza zakonnicy i de Fourcy żegnali się z księstwem. Janusz, zgodnie z obyczajem, obdarował braci zakonnych srebrem, a ci zapewnili, że rozdadzą to biednym, ponieważ przysięgali żyć w ubóstwie. Danveld zbliżył się do Danusi i obiecał, że wkrótce przyśle lek dla Zbyszka. Zauważył to de Fourcy i zdziwił się, że Krzyżak chce podarować Jurandównie balsam. Hugo wyjaśnił, że dar będzie argumentem w chwili, kiedy pojawią się oskarżenia o porwanie dziewczyny. Był przekonany, że z łatwością znajdzie ludzi, którzy podejmą się uprowadzenia córki Juranda. Podczas podróży pan de Fourcy pozostał w tyle i rozmyślał nad wszystkim. Od kilku lat był gościem Zakonu. Dowiedziawszy się o Jurandzie, czuł gniew i chęć zemsty na nim. Po rozmowie o porwaniu Danusi zrozumiał, że Krzyżacy nie są tacy, za jakich uważano ich na Zachodzie. Doszedł do wniosku, że w całej sprawie chodzi o więcej niż o odbicie Bergowa; obawiał się, że dziewczyna zostanie również zamordowana. Zapytał Danvelda, co zamierzają zrobić z zakładniczką, lecz ten odparł na tyle wymijająco, że de Fourcy upewnił się, że miał powód do niepokoju . Powiedział, że nie pozwoli na podstęp, zdradę i hańbę Zakonu. Nie chciał służyć ze zdrajcami i zagroził, że ostrzeże księcia i wielkiego mistrza, na co Hugo pchnął go nożem, a pozostali bracia zepchnęli z konia.

W tej samej chwili ujrzeli jeźdźca, w którym de Löve rozpoznał giermka Zbyszka. Czech, zbliżywszy się, ze zdziwieniem spojrzał na ciało rycerza, lecz spokojnie zwrócił się do zakonników mówiąc, że Zbyszko wyzywa ich na pojedynek za oskarżenia skierowane przeciwko Jurandowi. Odparli, że jako zakonnicy nie mogą walczyć bez pozwolenia Konrada von Jungingena. Hlawa zauważył, że Krzyżacy zaczęli go okrążać, a podstępny Hugo rzucił się na niego z nożem. Czech, przygotowany na atak, skręcił mu rękę i uciekł. Zakonnik omdlał z bólu i bracia ułożyli go na wozie. Postanowili o morderstwo oskarżyć giermka.

Rozdział dwudziesty trzeci

Hlawa wraca do zamku i informuje o wszystkim księcia. Janusz jest wdzięczny Zbyszkowi za ocalenie żony i w nagrodę ofiarowuje mu pas rycerski i ostrogi, pasując młodzieńca na rycerza. Obiecuje również, że wstawi się za nim u Juranda i przekona rycerza, by wyraził zgodę na ślub narzeczonych.

Tymczasem Czech wrócił do zamku i opowiedział o wszystkim księciu. Zajście to zaniepokoiło władcę, dlatego postanowił wysłać list ze skargą do wielkiego mistrza. Był wdzięczny Zbyszkowi za uratowanie księżnej i wstawił się za Jurandem. Miał nadzieję, że ojciec Danusi zmieni zdanie i odda młodzieńcowi córkę za żonę. Poparła go Anna, mówiąc, że dziewczyna przez cały czas czuwa przy narzeczonym i dodała, że należy popierać taką miłość. Powiedziała, że młodzieniec marzy o pasie i ostrogach rycerskich. Książę uśmiechnął się i nakazał, aby Danusiazaniosła Zbyszkowi pas, a kiedy wyzdrowieje, dopilnują, aby wszystko odbyło się zgodnie z obyczajem. Uradowana Anna Danuta podziękowała mężowi i wezwała do siebie ulubienicę. Dziewczyna nieśmiało zbliżyła się do księcia i rozpłakała się. Janusz podał jej pas i ostrogi, nakazując zanieść je narzeczonemu.

Jurandówna upadła mu do nóg, a potem pobiegła do izby, w której leżał chory i położyła przed nim dary od księcia. Na twarzy zdumionego młodzieńca pojawiła się radość. Zaraz weszła księżna, której podziękował za wstawiennictwo. Po niej zjawił się książę z dworzanami i pasował go na rycerza. Pożegnał wzruszonego Zbyszka, nakazując mu po powrocie do zdrowia przyjechać do Ciechanowa i obiecał, że sprowadzi tam również Juranda.

Rozdział dwudziesty czwarty

Do zamku przybywa siostra zakonna z balsamem dla Zbyszka. Książę wyjeżdża do Ciechanowa. Służka Danvelda wypytuje służbę o Jurandównę. Rycerz z Bogdańca powoli wraca do zdrowia. Ze Spychowa przybywa poseł z listem od Juranda. Stary rycerz prosi o natychmiastowy powrót Danusi do domu, ponieważ został ranny podczas pożaru i traci wzrok. Zrozpaczony Zbyszko prosi księżną o zgodę na ślub. W nocy, w największej tajemnicy, odbywają się zaślubiny młodych. O świcie Danusia wyrusza do Spychowa.

W trzy dni później do zamku przyjechała siostra zakonna z balsamem, a z nią przybył również kapitan łuczników ze Szczytna z listem, w którym Krzyżacy opisywali krzywdy doznane na Mazowszu i dopominali się o karę za zamordowanie pana de Fourcy. Książę podarł list na oczach wysłannika i kazał odpowiedzieć, że to bracia zakonni zamordowali rycerza, dlatego uważa ich za psubratów, a nie prawych rycerzy. Tego samego dnia wyjechał do Ciechanowa. Na zamku została siostra zakonna. Wysłała służącego po kolejne lekarstwo i wypytywała służbę o Jurandównę. Na drugi dzień usiadła obok dziewczyny w izbie jadalnej i opowiedziała o śnie, w którym ujrzała dwóch rycerzy idących ku Danusi. Jeden owinął ją płaszczem, a drugi odszedł, nie mogąc jej znaleźć. ze Spychowa przybył poseł z listem. Jurand donosił, że w grodzie wybuchł pożar, a on został przygnieciony płonącą belką, grozi mu całkowita utrata wzroku, dlatego pragnie po raz ostatni ujrzeć córkę. Księżna posmutniała, ponieważ miała nadzieję, że Jurand wkrótce zjawi się na dworze i będzie mogła uzyskać jego zgodę na ślub Zbyszka z Danusią. Wezwała do siebie posłańca, by wypytać o zdarzenia w Spychowie i ku zaskoczeniu ujrzała zupełnie nieznanego człowieka. Wysłannik wyjaśniwszy, że stary sługa Tolima został ranny w ostatniej potyczce z Niemcami, zamierzał szybko wracać do Spychowa z dziewczyną.

Anna sprzeciwiła się, ponieważ nie chciała ranić młodych nagłym pożegnaniem. Zbyszko wiedział już o wszystkim i musiał pogodzić się z wolą Juranda. Rozumiał, że jeśli Danusia odjedzie, będzie dla niego na zawsze stracona i odczuwał ogromny żal. Stracił wszelką nadzieję i zaczął płakać. Żalił się, że już nie zobaczy ukochanej, a ona starała się go pocieszyć, obiecując, że jeśli Jurand umrze, to oddadzą mu dziewczynę. Do izby wbiegła z płaczem Danusia i młodzieniec, objąwszy ją, poprosił, aby ksiądz Wyszoniek dał im ślub, a wtedy żadna siła nie odbierze mu narzeczonej. Księżna początkowo nie chciała zgodzić się na to bez pozwolenia Juranda, lecz po chwili, wzruszona, przyznała rację choremu. Wezwała do siebie księdza, chcąc go zapytać o radę. Kiedy przyszedł i usłyszawszy o prośbie Zbyszka, wspomniał, że jest adwent, lecz gdyby uzyskał dyspensę, nie sprzeciwiałby się ślubowi. W końcu uległ błaganiom Jurandówny i młodzieńca. Postanowili na razie zatrzymać to w tajemnicy nawet przed Jurandem, którego o wszystkim miała poinformować księżna. Zbyszko chciał wziąć Hlawę na świadka, lecz przypomniał sobie o Jagience i poczuł ogromną litość dla Zychówny, lecz wiedział, że na jej miłość nie może nic poradzić.

Księżna pomagała ubrać się ulubienicy. Nagle zmartwiła się, że dziewczyna nie będzie miała na głowie rucianego wianka, lecz Danusia wskazała na wiszące na ścianie nieśmiertelniki. Ksiądz wyspowiadał młodych i czekali, aż wszyscy zasną. Po północy księżna wprowadziła Jurandównę do izby Zbyszka. Wyszoniek sprowadził de Lorche jako drugiego świadka i udzielił ślubu. Anna Danuta płakała ze wzruszenia, a po ceremonii Danusia prosiła ją o błogosławieństwo.

Zbyszko był przekonany, że teraz nikt mu nie odbierze ukochanej. Dziewczyna obiecała, że przyjedzie z ojcem do Ciechanowa. Na prośbę księżnej Danuśka zaśpiewała po raz ostatni dla męża. Śpiewając, dziewczyna nagle się rozpłakała. Nastał świt. Ludzie Juranda przygotowywali się do wyjazdu. Zbyszko przytulił żonę i pożegnał się z nią, potem kazał Czechowi, który zjawił się w izbie, przyciągnąć łoże do okna. Danusia wbiegła do izby i objęła Zbyszka, mówiąc, że teraz należy do niego. Potem młodzian patrzył, jak wsiada do sanek. Na chwilę odwróciła się i wyciągnęła ku niemu ręce, a on krzyknął, że wkrótce się zobaczą.

Rozdział dwudziesty piąty

Księżna z dworem wyjeżdża do Ciechanowa. Na kilka dni przed Wigilią Zbyszko czuje się lepiej i postanawia opuścić leśny dwór. Przyjeżdża na dwór księcia mazowieckiego. Okazuje się, że Jurand i Danusia nie przyjechali i wszyscy czekają na nich. Nagle zjawia się dworzanin z wiadomością, że na gościńcu znaleziono zasypany śniegiem poczet.

Nastały mroźne dni. Księżna z dworem wyjechała do Ciechanowa. Na zamku pozostał osłabiony chorobą Zbyszko wraz ze swoimi ludźmi – Czechem i Sanderusem. Młodzieniec tęsknił za Danusią i zastanawiał się, jak zjednać Juranda. Na tydzień przed Wigilią po raz pierwszy dosiadł konia i czując się lepiej, na dwa dni przed świętem kazał przygotowywać wszystko do wyjazdu.

Niechętnie spojrzał na handlarza odpustami, który rozsiadł się na jednym z wozów. Ten zaczął tłumaczyć, że pokochał go całym sercem i boi się samotnie wyruszyć do Prus. W końcu rycerz zgodził się, aby im towarzyszył, i wyruszyli w drogę. Zbyszko jechał na wozie i oznajmił giermkowi, że być może wkrótce wrócą do Bogdańca. Hlawa wspomniał o Zgorzelicach, a młodzieniec pomyślał o Jagience. Kiedy uświadomił sobie, że Zychówna wyjdzie za któregoś z zalotników, poczuł dziwny żal. Wiedział, że stryj nie będzie zadowolony z jego ślubu z Jurandówną. Tymczasem rozszalała się zamieć i z trudem brnęli w śniegu. Zbyszko zastanawiał się, czy Jurand również wyruszył w drogę. Nagle zjawili się ludzie księcia, by pomóc podróżnym. Rycerz z Bogdańca zaczął wypytywać ich o pana ze Spychowa, lecz dowiedział się, że nadal na niego czekano. O świecie dojechali do Ciechanowa. Młodzieniec ruszył na zamek. Z niecierpliwością wypatrywał Juranda i Danusi, ciesząc się, że wkrótce zobaczy młodą żonę. Anna Danuta również czekała na Juranda i zaczęła radzić młodzieńcowi, jak ma postąpić z teściem. Ksiądz zaczął dzielić opłatek, kiedy do izby wszedł dworzanin, mówiąc, że na gościńcu zasypało jakichś podróżnych i że to może być poczet Juranda. Książę kazał ruszyć na pomoc.

Rozdział dwudziesty szósty

Zbyszko wyrusza na ratunek. Odnajdują zasypanego śniegiem Juranda. Zrozpaczony młodzieniec szuka żony, lecz Hlawa przekonuje go, że dziewczyna musiała zostać w Spychowie. Jurand odzyskuje przytomność i wzywa córkę, co niepokoi rycerza z Bogdańca.

Zbyszko również ruszył na pomoc. Droga była daleka i utrudniona przez wichurę. Jadący obok de Lorche zaczął go pocieszać, że Danusia na pewno żyje. Okazało się, że orszak zboczył ze szlaku. Najpierw odnaleziono Juranda, którego Zbyszko kazał zawieźć do najbliższej chaty i ratować. Sam rzucił się, by pomagać ludziom, lecz większość służby rycerza ze Spychowa nie żyła, a zrozpaczony młodzieniec nie znalazł między nimi żadnej kobiety.

Szukał wokół, obawiając się, że sanie z Danusią mogły zjechać z traktu. Po jakimś czasie uwierzył w słowa Hlawy, że żona wyznała wszystko ojcu, a ten zostawił ją w domu i przyjechał, by złożyć skargę przed biskupem. Wrócili do Niedzborza, gdzie okazało się, że Jurand przeżył i został zabrany do zamku. Było już po północy. Do Zbyszka przyszła księżna, wypytując go o Danusię. Młodzieniec odpadł, że dziewczyna najwyraźniej została w Spychowie, co zastanowiło Annę. Razem poszli do pana ze Spychowa, przy którym czuwał ksiądz Wyszoniek. Nad ranem chory przebudził się i zaczął wzywać córkę, po czym zasnął. Zbyszko powtórzył słowa ojca Danusi, że dziecko czeka na niego w Ciechanowie, lecz ksiądz uspokoił go, zapewniając, że Jurand najwyraźniej jeszcze nie odzyskał całkowicie świadomości.

Rozdział dwudziesty siódmy

Jurand wypytuje o córkę i na wieść, że dziewczyna na jego polecenie pojechała do Spychowa, zaprzecza. Domyśla się, że to Krzyżacy porwali Danusię. Zbyszko postanawia towarzyszyć mu w drodze do domu. Mają nadzieję, że wkrótce zjawią się posłańcy z żądaniami Niemców.

Jurand rozbudził się po dwóch dniach i pytał, kto go uratował. Księżna odparła, że Zbyszko z Bogdańca. Potem pytał o córkę. Jego słowa zdumiały księżnę i młodego rycerza. Anna Danuta odpowiedziała, że jakiś czas temu Jurand przysłał ludzi po dziewczynę, lecz ten zaprzeczył. Wówczas księżna pobladła, a Jurand zerwał się gwałtownie z łóżka, mówiąc, że nie posyłał żadnych ludzi. Ksiądz pokazał mu list, a stary rycerz zaczął rwać włosy, wołając, że porwano mu dziecko. Księżna wybiegła z izby. Stary rycerz zaczął się ubierać, a Zbyszko siedział jak skamieniały.

Ojciec Danusi domyślił się, że to Krzyżacy zabrali dziewczynę. Zbyszko kazał zaprzęgać konie, by jak najszybciej wyruszyć na ratunek żonie. Wrócił do Juranda, pewien, że starzec będzie chciał z nim jechać. W izbie zastał również księcia z żoną, pana de Lorche, Mikołaja z Długolasu i księdza, którzy naradzali się, jak teraz postąpić. Mikołaj radził, aby jak najszybciej poskarżyć się wielkiemu mistrzowi i chciał jechać z listem do Malborka. Książę zapytał o jeńców niemieckich w Spychowie. Zrozumieli, że Krzyżakom chodziło głównie o Bergowa, o którego wcześniej się upominali. Janusz wybuchnął gniewem, mówiąc, że bracia zakonni okryli hańbą również jego dwór.

Wyszoniek obawiał się, że Niemcy wyprą się wszystkiego i nie oddadzą porwanej. Mikołaj zasugerował, by Jurand wrócił do Spychowa i czekał na wiadomości od zakonników. Książę zapewnił, że nie zaniecha zemsty. Rozesłano natychmiast ludzi, żeby dowiedzieli się, gdzie Jurandówna została wywieziona. Jurand zaczął jęczeć z rozpaczy, lecz podszedł do niego Zbyszko i powiedział, że muszą wyruszyć do Spychowa.

Rozdział dwudziesty ósmy

Zbyszko domyśla się, że służka zakonna została przysłana na przeszpiegi. Poprzysięga Jurandowi, że odnajdzie Danusię i wyznaje, że kilka tygodni wcześniej pobrali się.

Jurand ocknął się z zamyślenia za Radzanowem i spytał o swoich ludzi. Zbyszko odparł, że wszyscy zmarli podczas śnieżycy. Jechali dalej w milczeniu, mając nadzieję, że w Spychowie zastaną wysłanników krzyżackich. Na postoju młodzieniec opowiedział o tym, co zaszło na dworze po polowaniu i nagle przypomniał sobie o siostrze zakonnej, która pojawiła się z balsamem.

Czech ani Sanderus nie wiedzieli jednak, co się z nią stało. Rycerz z Bogdańca domyślił się, że kobieta została wysłana na przeszpiegi i zrozumiał, że przebiegły plan Krzyżaków był dobrze przemyślany. Uświadomił sobie, że oni także muszą wykazać się rozumem w poszukiwaniach Danusi i postanowił wysłać do Szczytna Sanderusa, aby odnalazł siostrę zakonną. Jurand jechał z pochyloną głową, żałując, że nie umarł podczas zawiei. Zbyszko poprzysiągł, że odnajdzie Jurandównę. Stary rycerz powtarzał nazwiska braci zakonnych i postanowił zemścić się na nich, kiedy odzyska córkę. Zapytał młodzieńca, czy kocha Danusię, a ten odparł, że została jego żoną. Jurand spojrzał na niego zaskoczony, a potem ruszył konno i jechał w milczeniu na przedzie orszaku.

Rozdział dwudziesty dziewiąty

Zbyszko zapewnia Juranda, że kocha Danusię. Pan ze Spychowa wyznaje mu, że obiecał córkę Bogu. Przed Spychowem spotykają wysłanników krzyżackich. Stary rycerz rozmawia z nimi. Bracia zakonni żądają, aby rycerz upokorzył się przed zakonem, a w zamian oddadzą mu córkę. Jurand zgadza się na ich warunek.

Zbyszko podjechał do Juranda i opowiadał mu o swojej miłości do Danusi, o tym, że nie potrafił o niej zapomnieć, choć stryj chciał, aby ożenił się z inną dziewczyną. Potem bał się, że już nigdy jej nie zobaczy i nie chciał jej stracić. Poślubił ją z wolą bożą. Jurand odparł gniewnie, że to kara boska i zamilkł, a Zbyszko poczuł ogromne przygnębienie. Zdawało mu się, że nigdy nie zjedna sobie teścia, nie uratuje żony i w przyszłości czekają go same nieszczęścia. W karczmie, gdzie się zatrzymali na postój, pan ze Spychowa zapytał młodzieńca, czy przyjechał z Bogdańca dla Danusi.

Nagle przyciągnął rycerza do piersi, a ten upadł mu do kolan i zaczął całować po rękach, pytając, czy już nie będzie mu przeciwny. Jurand wyjaśnił, że ofiarował Danusię Bogu, lecz najwyraźniej Jego wola była inna. Zbyszko nie tracił nadziei i wkrótce wyruszyli w dalszą drogę. Stary rycerz opowiadał, że wcześniej żył w zgodzie z Krzyżakami i wiele razy gościł ich w swoim domu. Jednak oni zamordowali mu żonę, a wtedy poprzysiągł Bogu, że się zemści i jeśli mu w tym pomoże, to odda Mu córkę. Tymczasem wjechali na drogę do Spychowa iujrzeli grupkę ludzi w saniach.

Byli to pielgrzymi ze Szczytna, którzy oznajmili, że mają wiadomość dla Juranda. Posłańcom towarzyszyła niewiasta, która przywiozła niegdyś balsam, lecz Zbyszko jej nie rozpoznał. Jurand zaprowadził ich do izby i zapytał, gdzie jest Danusia. Kobieta nakazała, aby został z nimi sam i młodzieniec wyszedł. Wówczas zbliżył się do niego Hlawa, mówiąc, że rozpoznał służkę. Kobieta powiedziała Jurandowi, że jego córkę porwali zbóje, a bracia zakonni ją odbili i zostawili pod opieką Szomberga. Jurand, słysząc nazwisko zakonnika, który wymordował dzieci Witolda, pobladł i zapytał, co ma zrobić, aby odzyskać dziecko.

W odpowiedzi usłyszał, że ma upokorzyć się przed Zakonem, uwolnić Bergowa i innych jeńców i zachować w tajemnicy, że dziewczyna przebywa wśród Krzyżaków. Rycerz zgodził się jechać do Szczytna, lecz kazał, aby posłańcy zostali w Spychowie, dopóki nie wróci. Kobieta odparła wówczas, że ma stawić się w mieście, nie mówiąc nikomu, gdzie się udaje. Towarzyszący jej pątnik zapewnił, że starosta wypuści Juranda z zamku. Zapadło milczenie. Stary rycerz zastanawiał się, jak ocalić córkę. Wiedział, że sprzeciwiając się woli zakonników, doprowadzi do jej śmierci, a uginając się, nie był pewien, czy ocali Danusię i siebie. W końcu posłańcy wyszli, a do izby wsuneli się Zbyszko i ksiądz Kaleb. Młodzieniec zapytał, czego chcieli wysłannicy zakonników. Jurand, jakby przebudzony ze snu, odparł, że przybyli z okupem za Bergowa. Przerażony Zbyszko zawołał, gdzie Danusia, a Jurand odparł, że nie ma jej u Krzyżaków – i upadł na podłogę.

Rozdział trzydziesty

Jurand przesyła list do księcia z wiadomością, że Danusia nie została porwana przez Krzyżaków. Prosi Zbyszka, by był dobrym mężem dla dziewczyny i w testamencie pozostawia mu Spychów. Następnego dnia wyjeżdża samotnie do Szczytna.

Nazajutrz w południe wysłannicy ponownie rozmawiali z Jurandem, a jakiś czas później odjechali, zabierając ze sobą Bergowa i kilkunastu jeńców. Rycerz wezwał księdza Kaleba i podyktował mu list do księcia z informacją, że to nie bracia zakonni porwali Danusię, lecz zdołał dowiedzieć się, gdzie ona przebywa i ma nadzieję, że odzyska ją w ciągu kilku dni. To samo powiedział Zbyszkowi, prosząc, by na razie nie robił nic, by odszukać żonę.

Wieczorem spisał ostatnią wolę, wezwał do siebie młodzieńca i starego Tolimę, któremu przekazał, że młody rycerz jest mężem Danusi i po jego śmierci zostanie dziedzicem Spychowa. Zbyszko chciał wiedzieć, co się stało, lecz teść zapewnił go, że Danusia wróci i prosił, aby zabrał ją do Bogdańca. Kazał mu przysiąc, że nigdy nie skrzywdzi dziewczyny i zawsze będzie ją kochał. Po tej rozmowie rozeszli się. Zbyszko obudził się o świcie i udał się do izby Juranda, lecz przed drzwiami zastał Tolimę, który powiedział, że pan właśnie wyjechał.

Rozdział trzydziesty pierwszy

Jurand przybywa do Szczytna. Przez wiele godzin stoi pokornie pod bramą zamku, wyszydzany przez rycerzy. Wieczorem zjawiają się wysłannicy Krzyżaków z rozkazem, aby nałożył zgrzebny wór i powiesił pochwę od miecza na szyi. W nocy słyszy córkę śpiewającą w wieży. Rankiem zostaje wpuszczony do zamku.

O świcie Jurand dojechał do Szczytna i ujrzał zamek. Czuł się pokonany przez Krzyżaków, dla których do tej pory był postrachem. Pomodlił się i ruszył dalej, gotów znieść wszystko, co mogło go spotkać ze strony wroga. Powoli odzyskiwał nadzieję, że Danusia zostanie wypuszczona. Cieszył się, że Zbyszko zaopiekuje się nią, ponieważ podziwiał młodzieńca za siłę i męstwo. Zatrzymał się przed bramą i zadął w róg. Po chwili ukazał się Niemiec, zapytał, kim jest i zniknął. Rycerz stał, zrozumiawszy, że chcą go upokorzyć jak żebraka i zawrzał w nim gniew, lecz kiedy przypomniał sobie, że przyszedł po córkę, uspokoił się i cierpliwie czekał.

Tymczasem wśród murów zaczęli pojawiać się Krzyżacy, dla których widok pokornego Juranda był niczym widowisko. Nawet zaczęli rzucać w niego śniegiem. W południe zaczęli szydzić z rycerza, namawiając go, by się powiesił. Pod wieczór pan ze Spychowa zrozumiał, że tego dnia brama nie zostanie otwarta, lecz stał nieugięty, pamiętając, że to ofiara za życie córki. Nim nadeszła noc, ujrzał sześciu uzbrojonych ludzi, którzy zbliżali się ku niemu od strony miasta. Najstarszy powiedział, że komtur von Danveld kazał mu przekazać, że nie otworzy bram, dopóki rycerz nie zsiądzie z konia. Jurand wypełnił rozkaz. Wówczas kazano mu oddać broń. Rzucił topór, miecz i mizerykordię, a wtedy odezwał się wysłannik, że z rozkazu komtura ma założyć zgrzebny wór, przywiązać na szyi na powrozie pochwę od miecza i czekać przed bramą na łaskę Krzyżaka.

Po chwili Jurand został sam. Przed nim leżał worek pokutniczy wór i powróz. Upłynęło sporo czasu, zanim się zbliżył i wypełnił polecenie Niemca. Zobojętniał na to, kiedy brama zostanie otwarta. Stał skamieniały, nie rozumiejąc, co się z nim dzieje. W pewnej chwili usłyszał z okna wieży piosenkę i rozpoznawszy głos córki, upadł na kolana. Poczuł tak ogromny ból, że zaczął płakać, nie mogąc wymówić imienia jedynego dziecka. Rankiem knecht obudził kopnięciem leżącego przy bramie rycerza i kazał mu iść za sobą. Jurand podniósł się w milczeniu i pokornie minął bramę, która zamknęła się za nim.

TOM II

Rozdział pierwszy

Jurand staje przed braćmi zakonnymi, błagając ich o oddanie córki zgodnie z obietnicą. Krzyżacy pokazują mu niedojdę i wmawiają, że to właśnie ją odbili z rąk zbójców, sądząc, że jest córką rycerza ze Spychowa. Jurand, sprowokowany przez Danvelda, rzuca się na Krzyżaka i zabija go. Rozpoczyna się walka, podczas której rycerz krwawo rozprawia się z przeciwnikami. W końcu zostaje pojmany.

Danveld, de Löve, Gotfryd i Rotgier. Krzyżacy z pogardą i nienawiścią patrzyli na rycerza. Komtur dał znak i pachołek pociągnął jeńca za powróz.

Danveld oświadczył, że w taki sposób moc Zakonu zwycięża pychę i złość i porównał pana ze Spychowa do psa, który czeka na ich łaskę i zmiłowanie. Słowa te znieważyły Juranda. Odparł, że nazywając go psem, komtur ujmuje godności tym, którzy polegli z jego ręki. Błazen zamkowy dodał, że pojmany powinien zjeść powróz. Danveld wybuchnął śmiechem i wszyscy zaczęli szydzić ze straszliwego niegdyś wroga. Zbliżali się do niego, oblewając piwem, a on stał przez jakiś czas spokojny, aż wreszcie ruszył ku Zygfrydowi, wołając, żeby zgodnie z obietnicą oddali mu dziecko. Danveld rzekł, że nie ma na to świadków, lecz Zakon odeśle dwórkę księżnej Anny do Spychowa. Zaskoczony rycerz podziękował i poprosił o spotkanie z Danusią.

Komtur kazał sprowadzić zakładniczkę. Kiedy została wprowadzona do izby, wszyscy spojrzeli z ciekawością, słyszeli bowiem o niezwykłej urodzie Jurandówny. Na widok niedojdy zebrani roześmieli się, a Jurand, który w pierwszej chwili skoczył ku niej, zatrzymał się zdumiony, mówiąc, że to nie jego córka. Danveld udał zaskoczonego, zapewniając, że innej dziewczyny nie ma w Szczytnie. Jurand zaczął wołać, że w nocy słyszał jak Danusia śpiewała. Upadł na kolana przed komturem, błagając o oddanie jedynaczki.

Zrozpaczony, ruszył na zakonnika, chcąc objąć go za kolana, a ten pochylił się i szepnął, że jeśli odda córkę, to z jego bękartem. Jurand, słysząc to, pochwycił go i podniósłszy do góry, cisnął na podłogę z taką siłą, że mózg z roztrzaskanej czaszki obryzgał Zygfryda i Rotgiera. Potem sięgnął po miecz i ruszył na Niemców, a ci w przerażeniu zaczęli się wycofywać. Kilku skoczyło ku rycerzowi i rozpoczęła się walka podobna do rzezi. Pierwszy zginął Gotfryd. De Löve kazał otoczyć jeńca, lecz nie mogli go w żaden sposób pojmać. W końcu uciekli na galerię, skąd zaczęli zrzucać na niego ciężkie ławy i zydle. Jeden z pocisków trafił Juranda w głowę i zranił. Jednocześnie przez drzwi wpadli uzbrojeni knechci, a pan ze Spychowa rzucił się na nich.

Rozdział drugi

Zygfryd, Rotgier i Bergow rozmawiają o pogromie, jakiego dokonał Jurand. De Löve obawia się gniewu wielkiego mistrza i zemsty Polaków. Nakazuje Bergowowi jechać do Malborka i zaświadczyć, że rycerz ze Spychowa pierwszy rozpoczął walkę. Wysyła również do księcia Janusza na Mazowsze Rotgiera, aby poinformował o zajściu w Szczytnie.

W tej samej sali wieczorem za stołem zasiedli Zygfryd de Löve, Rotgier, rycerz de Bergow i dwaj nowicjusze, którzy wkrótce mieli zostać zakonnikami. Zygfryd, który objął tymczasowy urząd po zabitym wójcie, zastanawiał się nad klęską, którą ponieśli i konsekwencjami tych uczynków dla Zakonu. Nadal nie mógł uwierzyć, że jeden człowiek zdołał zabić tylu ludzi.

Zaczął zastanawiać się, co zrobić z Jurandem, którego nie miał odwagi zamordować w obawie przed zemstą Polaków. Kazał Bergowowi jechać do Malborka i wyjaśnić wszystko wielkiemu mistrzowi. Ten zapytał, czy rzeczywiście nie było Danusi w Szczytnie i czy zdrada Danvelda nie doprowadziła jeńca do szaleństwa. Zygfryd odparł, że może przed Konradem mówić, co zechce, lecz ma poświadczyć, że żaden z zakonników pierwszy nie podniósł miecza na polskiego rycerza. Potem pożegnał się i został jedynie z Rotgierem, którego kochał jak rodzonego syna. Powiedział, że jest tylko jeden sposób, aby nikt się nie dowiedział, że Jurandówna była u nich. Młodzieniec zapewnił, że ludzie, którzy porwali Danusię, nie żyją. Obawiał się, że jeśli oddadzą dziewczynę, powie, że została przywieziona do Szczytna. De Löve uznał, że powinni rozgłaszać, iż słyszeli, że Jurand szuka córki i odbiwszy jakąś dziewczynę zbójcom, sądzili, że to jego dziecko. Kiedy rycerz przekonał się, że to nie jego córka, wpadł w szał i zamordował wielu zakonników. Rotgier poprosił, aby Zygfryd dał mu dziewczynę, lecz ten nie zgodził się. Postanowił zabrać dwórkę do Insburka, a Rotgiera wysłał do księcia Janusza, aby opowiedział mu o zajściu w zamku. Potem dodał, że nawet jeśli Jurand odzyska wolność, nigdy już nie wypowie słowa skargi na Zakon.

Rozdział trzeci

Wieść o zajściu w Szczytnie dociera do księcia Janusza. Na zamek książęcy przybywa Rotgier, który żąda ziem Juranda jako zadośćuczynienia za zamordowanie braci zakonnych. Opowiada, że rycerzowi pomagały siły nieczyste i wyzywa rycerzy na pojedynek, jeśli mu nie wierzą. Rękawicę podejmuje Zbyszko.

Zanim Mikołaj z Długolasu wyruszył do Malborka ze skargą na Krzyżaków, nadszedł list od Juranda i poseł nie pojechał Wieść o wydarzeniach w Szczytnie dotarła do Warszawy, wywołując zdumienie i niepokój. Opowiadano, że rycerz ze Spychowa wymordował braci zakonnych i po dwóch dniach oblężenia zamku został zabity. Pewnego wieczoru przybył do księcia zakonnik, w którym rozpoznano jednego z braci goszczących u Janusza na polowaniu. Rotgier wyjaśnił, że przyjeżdża z polecenia komtura, aby złożyć skargę.

Zaczął opowiadać o walce z Jurandem i o tym, że był on sługą szatana i sam diabeł pomagał mu w bitwie. Słowa te wywołały przerażenie zebranych, jedynie księżna Anna zapytała, jak to możliwe, że żaden rycerzy nie rozpoznał, iż ocalona dziewczyna nie jest Danusią, skoro widzieli ją na zamku. Pytanie to zmieszało Niemca, a rycerze zarzucili mu kłamstwo. Janusz zapytał Krzyżaka, skąd wiedzieli o porwaniu dwórki. Poseł odparł, że o zdarzeniu było głośno również wśród braci zakonnych. Książę przyznał, że Jurand wycofał oskarżenia przeciw Krzyżakom. Rotgier zaczął wołać o wynagrodzenie krzywd i oddanie im Spychowa.

Żądanie to zdumiało władcę; odparł, że nie może odebrać dziedzictwa Jurandównie. Mikołaj z Długolasu dodał, że Zakon bardziej kieruje się chciwością niż chęcią sprawiedliwości, a Krzyżak wyzwał na pojedynek każdego, kto posądza Zakon o porwanie Danusi. Nagle jeden z Polaków wystąpił na środek i podniósł rzuconą rękawicę, po czym rzucił ją w twarz Niemca, przyjmując jego wyzwanie. Nikt nie rozpoznał rycerza, który miał hełm na głowie, wszyscy patrzyli na niego zaskoczeni. Krzyżak zapytał, kim jest. Wtedy młodzieniec zdjął hełm i odpowiedział, że jest mężem Jurandówny, a jego słowa potwierdził de Lorche. Krzyżak skłonił się przed rycerzem i podjął rękawicę.

Rozdział czwarty

Hlawa wyzywa na pojedynek giermka Rotgiera. Książę pyta Zbyszka, dlaczego jest przekonany, że to Krzyżacy porwali Danusię. Młodzieniec opowiada, co zaszło w Spychowie.

Wszyscy na dworze niepokoili się o Zbyszka, sądząc, że słuszność jest po stronie Krzyżaka. Podziwiali też Hlawę, który zarzucił kłamstwo giermkowi Rotgiera i przyjął wyzwanie na pojedynek. Na dzień przed walką książę wezwał do siebie rycerza z Bogdańca i zapytał go, dlaczego jest pewien, że Danusię porwali Krzyżacy, skoro Jurand zaprzeczył temu w liście. Młodzieniec odparł, że nic nie wie. W drodze do Spychowa wyznał teściowi, że poślubił Danusię. Opowiedział o wszystkim, co zaszło w Spychowie: o przyjeździe wysłanników krzyżackich, o nagłym zniknięciu starego rycerza i dziwnych nowinach ze Szczytna.

Wtedy chciał ruszyć na pomoc, lecz ksiądz Kaleb kazał mu jechać na dwór. Podniósł rękawicę Rotgiera, bo już wcześniej wyzwał go na pojedynek i nie wierzył w niewinność Krzyżaków. Nie potrafił też żyć bez ukochanej. Mówiąc to, rozpłakał się, a księżna Anna, położywszy litościwie dłonie na jego głowie, prosiła Boga o pomoc dla nieszczęśnika.

Rozdział piąty

Rozpoczęto przygotowania do pojedynku. Rotgier na polecenie księcia wysyła list do Szczytna z zapewnieniem, że pierwszy rzucił rękawicę. Hlawa pokonuje giermka Krzyżaka, a Zbyszko odnosi zwycięstwo nad przeciwnikiem. Potem przysięga, że będzie szukał żony.

Książę nie sprzeciwił się pojedynkowi i zażądał, by Rotgier napisał list do wielkiego mistrza i Zygfryda de Löve, wyjaśniając, że pierwszy rzucił rękawicę, którą podjął mąż Jurandówny. Tymczasem na podwórzu zamkowym przygotowano plac do walki. Serca wszystkich były po stronie rycerza z Bogdańca, kobiety modliły się o jego zwycięstwo. W dzień walki zasiedli na krużganku książę, księżna wraz ze szlachcicami, a wokół zebrała się czeladź. Rotgier ubrany był w błękitny pancerz, Zbyszko – w zdobyczną mediolańską zbroję.

Towarzyszyli im giermkowie: Hlawa i van Krist. Przed walką Krzyżak stanął przed parą książęcą i rzekł, że bierze ich na świadków, że nie będzie winien przelanej krwi. Czech chciał pomóc swemu panu, lecz rycerz odparł, że wtedy okryłby ich hańbą -i zabronił podstępu. Rozległ się głos trąby i giermkowie skoczyli ku sobie. Hlawa szybko zyskał przewagę i po krótkiej potyczce przewrócił van Krista, który, przeczuwając śmierć, błagał o łaskę, lecz przeciwnik wbił mu ostrze w gardło. Potem Czech podniósł się i zaczął patrzeć na walkę swego pana z Niemcem. Również rycerz z Bogdańca zaczął zyskiwać przewagę nad przeciwnikiem, który początkowo z łatwością odpierał jego atak. Rotgier zrozumiał, że ma do czynienia z człowiekiem, który potrafi walczyć i doskonale unika jego ciosów. Wszyscy w skupieniu patrzyli na nich. Krzyżak spojrzał na ciało giermka i poczuł się osamotniony. Tymczasem Zbyszko zaczął atakować, a brat zakonny cofał się przed jego razami.

Patrzący przestali zachowywać się spokojnie i co chwila jakiś głos zachęcał rycerza z Bogdańca do walki. Młodzieniec usłyszał niewieści głos wołający „Za Danuśkę!” i pomyślał, że Niemiec jest winien jej porwania. Ten krzyk przypomniał mu o utracie żony i zaczął walczyć zacieklej. Uderzył z ogromną siłą w tarczę Rotgiera, a ten runął na ziemię, ginąc pod ciosem rycerza. Wszyscy zbiegli ku Zbyszkowi, który stał z zaciętą twarzą, dysząc ze zmęczenia. Książę wziął zebranych na świadków, że pojedynek odbył się zgodnie z prawem i obyczajem. Księżna Anna pochyliła się ku rycerzowi z Bogdańca i zapytała, dlaczego się nie cieszy. Młodzieniec odparł, że nadal nie ma przy nim Danusi. Pani pocieszyła, że pan de Lorche postanowił zawieźć ciało Krzyżaka do szczytna i jechać do Malborka, by prosić o oddanie Jurandówny.

Zbyszko odparł, że pojedzie razem z nim. Słowa te przeraziły Annę, lecz młodzian wstał i poprzysiągł, że będzie szukał Danusi, dopóki nie zginie. Księżna zrozumiała, że go nie powstrzyma. Potem, zgodnie z obyczajem, zwycięzca przesiedział cały dzień na placu walki, a o północy Mikołaj z Długolasu wezwał go na naradę do księcia.

Rozdział szósty

Na naradzie u księcia de Lorche postanawia odszukać Bergowa, by dowiedzieć się, co tak naprawdę wydarzyło się w Szczytnie. Janusz daje Zbyszkowi list do wielkiego mistrza. Młodzieniec i Lotaryńczyk wyruszają do Spychowa. Ksiądz Kaleb odczytuje ostatnią wolę Juranda. Zbyszko wysyła Hlawę do Bogdańca. Sanderus postanawia jechać do Prus, by szukać Danusi.

Książę również był przekonany, że Krzyżacy porwali Danusię, lecz nie miał żadnego dowodu, który mógłby przedstawić wielkiemu mistrzowi. Zebrani na naradzie liczyli na dobroć Konrada von Jungingena. Mikołaj z Długolasu prosił, aby de Lorche uzyskał od niego pozwolenie na poszukiwania Jurandówny. Lotaryńczyk postanowił odszukać Bergowa, by dowiedzieć się, co zaszło w Szczytnie. Książę dał Zbyszkowi list do wielkiego mistrza, za co młodzieniec podziękował, prosząc o wstawienie się za Jurandem. Janusz odparł, że w liście wspomniał również o ojcu Danusi. Po naradzie Zbyszko pożegnał się, a Mikołaj z Długolasu poradził mu, aby nie zabierał ze sobą Czecha, który zapewnie jest już oskarżony o zabicie de Fourcy’ego. Nazajutrz wyruszyli w drogę. De Lorche jechał, rozpamiętując urodę Jagienki z Długolasu, a Zbyszko oznajmił Hlawie, że zostawia go w Spychowie. Czech zmartwił się i zaczął błagać, by zabrał go ze sobą, a później przypomniał, że przysięgał Jagience, iż nie zostawi swego pana. Rycerz wspomniał mu o grożącym niebezpieczeństwie. W milczeniu wjechali do Spychowa. W kasztelu przyjął ich ksiądz Kaleb i po wieczerzy pokazał spisaną na pergaminie ostatnią wolę Juranda. Pan ze Spychowa zapisywał wszystkie swoje dobra i ziemie Danusi i jej potomstwu, a w razie jej śmierci Zbyszkowi. Czech zaczął wspominać Maćka, który na pewno ucieszyłby się z dziedzictwa bratanka, a młodzieńca ogarnęła tęsknota za stryjem.

Wysłał giermka z listem do Bogdańca. Wtedy po raz kolejny pomyślał o Jagience i jej smutku, kiedy dowie się o jego zaślubinach. Hlawa zapytał, co ma odpowiedzieć Zychównie, kiedy będzie wypytywała o Zbyszka. Młodzieniec odparł, że ma przekazać prawdę. W nocy przyszedł do niego Sanderus i oświadczył, że wyruszy do Prus i będzie chodził po wszystkich zamkach, by się dowiedzieć, gdzie jest przetrzymywana Jurandówna. Rycerz po zastanowieniu dał mu pieniądze.

Rozdział siódmy

Do Szczytna przybywają posłańcy z ciałem Rotgiera. Zygfryd rozpacza nad trumną syna i poprzysięga mu zemstę. Potem udaje się z katem do celi, w której przebywa Jurand i każe okaleczyć rycerza. Składa w trumnie Rotgiera odciętą dłoń i język jeńca, a następnie chce skrzywdzić Danusię, lecz ktoś spycha go ze schodów wiodących na wieżę.

Zygfryd de Löve miał wyjechać do Malborka, kiedy otrzymał list od Rotgiera z wiadomościami z mazowieckiego dworu. W pierwszej chwili był zadowolony ze sposobu, w jaki posłaniec przedstawił zajście z Jurandem, później zmartwił się, że mąż Danusi podjął rękawicę.

Zaniepokoiło go również to, że w Spychowie mógł osiąść nowy właściciel i mścić się za doznane krzywdy. Obawa, że książę mógłby stanąć w wojnie przeciwko Zakonowi była większa niż chęć zemsty na Jurandzie. W pierwszej chwili chciał wypuścić jeńców, lecz przypomniał sobie, ilu braci zakonnych zabił rycerz. Po pięciu dniach o zmroku przed bramą zamku stanęli posłańcy z ciałem Rotgiera. Zygfryd zszedł na dziedziniec i ujrzał na wozie ciało ulubieńca. Na twarzy komtura pojawiła się nienawiść. Kazał przygotować pogrzeb i wróciwszy do izby, samotnie przesiedział w niej wiele godzin.

O północy wezwał do siebie kata Diedericha, po czym udał się do kaplicy i klęknąwszy przy trumnie Rotgiera, zapłakał. Poprzysiągł zemstę na Jurandzie. Wrócił do siebie. Oczekującemu katowi kazał zaprowadzić się do celi, w której siedział polski rycerz. Tam, skuty kajdanami, na słomie leżał Jurand. Zygfryd zbliżył się do niego i rozkazał, aby kat wypalił mu oko. Twarz jeńca skurczyła się z bólu, lecz nie wydał nawet jęku. Później kazał wyrwać mu język i odciąć prawą rękę. Po jakimś czasie opuścił podziemia. Postanowił uwolnić jeńca, ciesząc się, że wypełnił to, co postanowili niegdyś z Rotgierem. Wszedł do kaplicy i złożył w trumnie rękę rycerza. Poprzysiągł zemstę na Zbyszku i obiecał, że dopóki żyje, zada mu mękę gorszą od śmierci. Spojrzał na twarz zmarłego i zdawało mu się, że Rotgier się uśmiecha.

Wrócił do izby, lecz jakiś głos nakazał mu wyjść i dokonać tego, co obiecał. Zaczął wspinać się po schodach na wieżę, kiedy nagle usłyszał nad sobą czyjś oddech. Przerażony cofnął się i wtedy jakaś siła wypchnęła go na zewnątrz. Z budynku wyszła tajemnicza postać i uciekła ku stajniom, a na dziedzińcu pojawił się odźwierny. Zauważył leżącego komtura i zaczął wzywać pomocy.

Rozdział ósmy

Hlawa wyrusza do Bogdańca. Opowiada Maćkowi o ślubie Zbyszka i porwaniu Danusi. Dowiaduje się o śmierci Zycha. Do izby wbiega zaniepokojona Jagienka. Maćko postanawia udać się do bratanka.

Hlawa wyruszył ze Spychowa w lutym, lecz pogoda utrudniała podróż i dopiero w połowie marca znalazł się w okolicach Zgorzelic. Cieszył się, że wkrótce ujrzy swoją panią, lecz najpierw udał się do Maćka, ponieważ prowadził ze sobą ludzi, którzy mieli zostać w Bogdańcu. Stary rycerz przeraził się, myśląc, że Zbyszko został zabity. Czech wyjaśnił, że młodzieniec pojechał do Malborka po swoją żonę. Opowiedział o wszystkim, co się zdarzyło. Wiadomość, że Jurand zapisał majątek Zbyszkowi, wstrząsnęła starym rycerzem. Zmartwiło go, że bratanek poślubił Danusię, ponieważ pragnął jego małżeństwa z Jagienką. Zaczął wypytywać giermka o ślub, lecz ten nie potrafił odpowiedzieć, kiedy dokładnie to się odbyło i przypuszczał, że tuż przed odjazdem Jurandówny. Hlawa był przekonany, że Krzyżacy nie oddadzą dziewczyny. Maćko westchnął, rozmyślając, że wtedy Zbyszko mógłby poślubić Jagienkę i zaczął opowiadać, co się zdarzyło w Zgorzelicach. Jakiś czas temu Zych miał towarzyszyć opatowi w podróży do księcia Przemka. Poprosił Maćka o opiekę nad Jagienką i majątkiem. Potem jechali z księciem do jego ojca i zostali napadnięci przez zbójców. W czasie walki polegli Zych i książę, a opat został ciężko ranny. Po pogrzebie na dwór napadli Wilk i Cztan, lecz Maćko ruszył z odsieczą i od tej pory strzegł dziewczyny, która nie chciała zostać niczyją żoną tylko Zbyszkową. W tej chwili wbiegła do izby Jagienka ze swoim bratem Jaśkiem. Ona również, dowiedziawszy się, że Hlawa powrócił sam, obawiała się o życie ukochanego.

Od progu zaczęła wypytywać o młodzieńca, lecz Maćko ją uspokoił. Opowiedział o tym, co usłyszał od giermka, zapewniając, że Zbyszko nigdy nie był prawdziwym mężem Danusi, w dodatku dziewczyna zaginęła bez wieści. Zychówna wysłuchała go w milczeniu i nagle po jej policzkach spłynęły łzy. Pożegnała się z rycerzem, a ten pogładził ją po głowie i odprowadził na dziedziniec. Hlawa odjechał z panienką, a starzec żałował, że Zbyszko nie poślubił Jagienki. Ogarnął go gniew na bratanka, który gdzieś w świecie szukał zaginionej żony, a jego pozostawił bez dziedzica. Przypomniał sobie o Zychównie i zaczął się zastanawiać, kto się nią zaopiekuje i ochroni przed zalotnikami.

Tymczasem Jagienka jechała do domu smutna i przygnębiona, a za nią ruszył Hlawa, nie wiedząc, jak ma pomóc. W końcu zbliżył się i powiedział, że Zbyszko kazał ją pozdrowić i podziękować za wszystko, co dla nich zrobiła. Po dłuższym milczeniu dodał, że Danusia nigdy nie zostanie odnaleziona. Jagienka ze smutkiem odparła, że Jurandówna jest żoną Zbyszka. Zasiedli do wieczerzy. Czech opowiedział, co zaszło od wyjazdu Zbyszka z Bogdańca.

Rozdział dziewiąty

Jagienka postanawia jechać razem z Maćkiem. Stary rycerz zyskuje przyjaźń Wilka, który zobowiązuje się do opieki nad Bogdańcem. Na dworze zjawia się Zychówna w męskim przebraniu.

Maćko przygotowywał się do podróży, a Jagienka nie pokazywała się w Bogdańcu przez dwa dni, naradzając z Czechem. Spotkali się w niedzielę, w drodze do kościoła. Dziewczyna poskarżyła się, że zostanie sama, bez opieki, narażona na ataki Wilka i Cztana. Obawiała się również o rodzeństwo i dodała, że pod opieką starej Sieciechowej będzie ono bezpieczniejsze niż z nią. Nie chciała nieszczęścia Danusi; postanowiła, że nie zostanie niczyją żoną. Prosiła, aby Maćko zabrał ją ze sobą do opata, do Sieradza.

Postanowiła jechać w przebraniu. Starzec uśmiechnął się i po powrocie do domu zastanawiał się, co zrobić. Pod wieczór pojechał do starego Wilka. Nieoczekiwana wizyta zaskoczyła sąsiada, który od jakiegoś czasu czuł się urażony, że Maćko sprzeciwiał się zalotom jego syna do Jagienki. Rycerz z Bogdańca przywitał się grzecznie i wyciągnął rękę na zgodę. Wyznał, że wkrótce wyjeżdża i prosił, żeby pod jego nieobecność Wilkowie zaopiekowali się majątkiem jego i Zycha. Wyjaśnił, że najbardziej obawia się ataku Cztana, który jest na niego zły za opiekę nad Zychówną. Dodał, że Zbyszko ożenił się z Jurandówną, co ucieszyło młodego Wilka, który postanowił zjednać sobie Maćka. Zapewnił starca, że zajmie się Bogdańcem.

Maćko poprosił również, aby zaopiekowali się sierotami po Zychu i zadbali, aby Cztan nie napadł na Jagienkę. Wrócił do domu nad ranem, ciesząc się, że jego dwór i Zgorzelice będą bezpieczne. Postanowił zabrać dziewczynę ze sobą, licząc, że Zbyszko z czasem odwzajemni jej uczucia. W domu czekali na niego Czech z Jaśkiem. Chłopak powiedział, że Jagienka postanowiła zostać w domu i słysząc oburzenie Maćka, zaczął się śmiać. Dopiero wtedy rycerz rozpoznał Zychównę. Hlava wskazał na drugiego pacholika, a śmiejąca się Jagienka odparła, że to Anulka, która będzie towarzyszyła jej w podróży. Maćko opowiedział o wizycie w domu Wilka, a dziewczyna podziwiała jego przebiegłość. Maćko z żalem odparł, że gdyby rzeczywiście był sprytny, byłaby już gospodynią w Bogdańcu. Jagienka, popatrzywszy na niego ze smutkiem, pożegnała się.

Rozdział dziesiąty

W Sieradzu okazuje się, że opat wyruszył do biskupa płockiego. Maćko i jego towarzysze wyruszają w dalszą drogę. Powódź uniemożliwia im podróż i postanawiają przeprawić się przez las. Anulka zakochuje się w Hlawie.

W sieradzkim klasztorze podróżnych z Bogdańca przyjął przeor i poinformował, że opat przed dwoma tygodniami wyjechał do biskupa płockiego, by z jego rąk przyjąć ostatnie sakramenty i zostawić mu testament. Następnego dnia wyruszyli w dalszą podróż, mając nadzieję, że szybko dogonią opata, który zatrzymywał się na długie postoje, lecz wezbrały wody Bzury i Neru, uniemożliwiając przejazd. Odpoczywali w karczmie w pobliżu Łęczycy, zastanawiając się, czy nie przeprawić się przez lasy. Hlawa ruszył sprawdzić trakt i wrócił pod wieczór, wiodąc za sobą człowieka na powrozie.

Okazało się, że pojmany był smolarzem, który zobowiązał się przeprowadzić ich Czarcim Wądołem. Maćko zapytał Sieciechównę, która rozpaczała, obawiając się, że Czech nie wróci, czemu teraz się śmieje, skoro wcześniej płakała. Słowa te zaskoczyły giermka. Spojrzał na pannę, która z każdym dniem bardziej lgnęła do niego, i dostrzegł jej urodę. Serce zabiło mu mocniej, bowiem dziewczyna wydała mu się blisk

키워드에 대한 정보 jak nazwana została śmierć danusi

다음은 Bing에서 jak nazwana została śmierć danusi 주제에 대한 검색 결과입니다. 필요한 경우 더 읽을 수 있습니다.

See also  지극히 높으신 주 악보 | 악보-지극히 높으신 주(소망 없고 빛도 없는, King Of Kings)10회 반복 상위 230개 답변
See also  세계 타이어 순위 | 타이어 제조사들의 세계 점유율 순위!! 모든 답변

See also  Jak Wyglądają Badania Psychologiczne Dla Kierowców Po Alkoholu | Czy Ominiesz Badania Psychologiczne Kierowców Po Alkoholu? 35 개의 자세한 답변

이 기사는 인터넷의 다양한 출처에서 편집되었습니다. 이 기사가 유용했기를 바랍니다. 이 기사가 유용하다고 생각되면 공유하십시오. 매우 감사합니다!

사람들이 주제에 대해 자주 검색하는 키워드 Zofia Opalińska, czyli śmierć męża jest zawsze z winy żony – nawet, gdy trafi go tatarski miecz.

  • zofia opalińska
  • podcast
  • historia
  • krzysztof opaliński
  • stanisław koniecpolski
  • samuel korecki

Zofia #Opalińska, #czyli #śmierć #męża #jest #zawsze #z #winy #żony #- #nawet, #gdy #trafi #go #tatarski #miecz.


YouTube에서 jak nazwana została śmierć danusi 주제의 다른 동영상 보기

주제에 대한 기사를 시청해 주셔서 감사합니다 Zofia Opalińska, czyli śmierć męża jest zawsze z winy żony – nawet, gdy trafi go tatarski miecz. | jak nazwana została śmierć danusi, 이 기사가 유용하다고 생각되면 공유하십시오, 매우 감사합니다.

Leave a Comment